(Wydarzenia rozgrywają się jako ciąg dalszy po odcinku 4x15 "The Vampire Diaries". Kol wciąż żyje, więc Klaus nigdy nie został uwięziony w domu Gilbertów, ale i tak kazał Tylerowi opuścić miasto. Kol został zasztyletowany, a Rebekah wyjechała na wyspę. Elijah tak jak w serialu był nieobecny.)
Mystic Falls jest miastem, w którym nigdy nie jest nudno. Niewyjaśnione porwania, kradzieże, morderstwa. Kilka dni temu spłonął jeden z piękniejszych domów należący do rodziny Gilbert. Oficjalnie razem z nim nieszczęśliwie odszedł młody Gilbert - Jeremy. Prawdziwa historia jest jednak całkowicie inna. Jego siostra Elena, po stracie ostatniego członka rodziny, wyłączyła uczucia. Dzięki temu żałoba odeszła na drugi plan, gdyż wszyscy przyjaciele zaczęli martwić się nowym stanem dziewczyny.
Na szczęście pojawił się powód do uciechy i trochę spokoju. Pewnego dnia Kol Mikaelson, który od tygodnia nie był widziany z powodu zasztyletowania przez rodzeństwo, "niechcący" obwieścił Damonowi Salvatore, popijając jego ulubiony alkohol w Mystic Grill, że opuszcza miasto wraz ze swoją rodziną. Wieść rozeszła się bardzo szybko, mimo że nikt nie znał powodu nagłego wyjazdu rodziny pierwotnych. Jedyną w pełni poinformowaną osobą był Klaus.
Po powrocie Rebeki oboje wyjęli sztylet z brata. Ten rozwścieczony chciał ich pozabijać, ale Klausowi udało mu się go udobruchać, mówiąc, że jest im potrzebny. Oznajmił rodzeństwu, że wyjeżdża do Nowego Orleanu i że oboje też powinni się z nim tam wybrać. Rebekah nie podzielała jego entuzjazmu. Miała inne sprawy na głowie, ale Klaus wyjaśnił, że chce ją zabrać właśnie po to, by ta dostała to, czego bardzo pragnie. Kol miał z nimi jechać, aby mógł bez skrupułów torturować ludzi i żywić się kiedy chce oraz po to, by trzymać się z daleka od Silasa, którego hobby przecież nie jest ganianie pierwotnych po całym świecie. Cała trójka więc zgodnie postanowiła wyjechać. Cały dzień poświęcili przygotowaniom, aż w końcu pod wieczór piękny, ogromny dom rodziny Mikaelson stał się opustoszały i wydawał się jeszcze większy, niż był wcześniej.
Na szczęście pojawił się powód do uciechy i trochę spokoju. Pewnego dnia Kol Mikaelson, który od tygodnia nie był widziany z powodu zasztyletowania przez rodzeństwo, "niechcący" obwieścił Damonowi Salvatore, popijając jego ulubiony alkohol w Mystic Grill, że opuszcza miasto wraz ze swoją rodziną. Wieść rozeszła się bardzo szybko, mimo że nikt nie znał powodu nagłego wyjazdu rodziny pierwotnych. Jedyną w pełni poinformowaną osobą był Klaus.
Po powrocie Rebeki oboje wyjęli sztylet z brata. Ten rozwścieczony chciał ich pozabijać, ale Klausowi udało mu się go udobruchać, mówiąc, że jest im potrzebny. Oznajmił rodzeństwu, że wyjeżdża do Nowego Orleanu i że oboje też powinni się z nim tam wybrać. Rebekah nie podzielała jego entuzjazmu. Miała inne sprawy na głowie, ale Klaus wyjaśnił, że chce ją zabrać właśnie po to, by ta dostała to, czego bardzo pragnie. Kol miał z nimi jechać, aby mógł bez skrupułów torturować ludzi i żywić się kiedy chce oraz po to, by trzymać się z daleka od Silasa, którego hobby przecież nie jest ganianie pierwotnych po całym świecie. Cała trójka więc zgodnie postanowiła wyjechać. Cały dzień poświęcili przygotowaniom, aż w końcu pod wieczór piękny, ogromny dom rodziny Mikaelson stał się opustoszały i wydawał się jeszcze większy, niż był wcześniej.
-Smutne. Zdążyłam przywyknąć do tego ogłupiałego miasta i jeszcze głupszych ludzi. Nawet nie dotrwałam do balu. Nik, naprawdę nie możemy poczekać jeszcze dwóch tygodni ? - spytała Rebekah, stojąc na środku pustego pomieszczenia, które jeszcze rankiem służyło jako salon, a teraz było dużym, zwykłym pomieszczeniem w opuszczonej posiadłości.
-Myślałem, siostrzyczko, że śpieszy ci się do zostania człowiekiem. - Spojrzał na nią znacząco i nim blondynka zdążyła odpowiedzieć, uśmiechnął się szeroko i rzekł miłym głosem : - Muszę coś załatwić, niedługo wrócę. Tymczasem ty uważaj na Kola, który jak mniemam chce nas pozabijać i oboje poczekajcie na czwartego towarzysza.
Rebekah miała pełno pytań, ale nim zdążyła je zadać, Klaus wybył z domu.
Już po kilku sekundach ze spokojem przechadzał się środkiem pustej ulicy. W końcu stanął przed jednym z domków, w którym miał już przyjemność przebywać. W pokoju na piętrze paliło się światło, co oznaczało, że córka właścicielki domu jeszcze nie śpi. Pierwotny z uśmiechem zapukał do drzwi, nie chcąc nieuprzejmie wskakiwać przez okno. Już po dwóch sekundach, zadziwiająco szybko nawet jak na wampira, drzwi otworzyła młoda blondynka ubrana całkiem normalnie, jakby był środek popołudnia i właśnie miała wybrać się na zakupy.
Już po kilku sekundach ze spokojem przechadzał się środkiem pustej ulicy. W końcu stanął przed jednym z domków, w którym miał już przyjemność przebywać. W pokoju na piętrze paliło się światło, co oznaczało, że córka właścicielki domu jeszcze nie śpi. Pierwotny z uśmiechem zapukał do drzwi, nie chcąc nieuprzejmie wskakiwać przez okno. Już po dwóch sekundach, zadziwiająco szybko nawet jak na wampira, drzwi otworzyła młoda blondynka ubrana całkiem normalnie, jakby był środek popołudnia i właśnie miała wybrać się na zakupy.
-Jak na kogoś, kto żyje 1000 lat i przeszedł w życiu bardzo wiele, jesteś strasznie przewidywalny - powiedziała od razu dziewczyna, przyglądając się z niesmakiem stojącemu naprzeciwko niej mężczyźnie.
Klas wszedł do środka, a Caroline zamknęła za nim drzwi. Pierwotny był uśmiechnięty i z zaciekawieniem przyglądał się swojej towarzyszce. Blondynka skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, a z jej twarzy można było wywnioskować, że nie jest zadowolona z sytuacji, w jakiej się znalazła. Klaus dopiero teraz zauważył, że w całym domu jest ciemno. Jedynie mała lampka stojąca na komodzie oświetlała ich twarze. To wszystko musiało znaczyć, że Liz Forbes, matka Caroline, już śpi.
-Spodziewałaś się mnie - oznajmił z uśmiechem Klaus.
-Dotarły do mnie pogłoski, że wyjeżdżasz wraz ze swoją pokręconą rodzinką. Domyśliłam się, że zechcesz tu wpaść, by pożegnać się jakimś ckliwym tekstem w twoim stylu.
-Czekałaś na mnie - odpowiedział, przyglądając się krótko jej ciuchom.
-Nie jestem tak głupia, żeby przyjmować cię w szlafroku lub koszuli nocnej z koronką.
-Jaka szkoda - odparł z uśmiechem, patrząc na zirytowaną już twarz dziewczyny. - A może jesteś tak ubrana, bo masz ochotę ze mną wyjechać ?
-Nadal ci nie przeszło ? - zachichotała Caroline, szydząc sobie z pierwotnego. - Nigdy bym z tobą nigdzie nie pojechała. Szczególnie po tym, jak wygnałeś mojego chłopaka z miasta.
-Dobrze wiesz, kochana, że nie zrobiłem tego, by cię zranić, tylko po to, by dać mu nauczkę. Powinnaś być wdzięczna, że go nie zabiłem, gdy miałem okazję.
-I co mam może jeszcze dziękować ci na kolanach ? - spytała widocznie wściekła, podchodząc bliżej do niego. Teraz obydwoje dzieliły już jedynie centymetry. - Obojętnie jaką podejmujesz decyzję, ktoś przez ciebie cierpi. Twój wyjazd to chyba najlepszy pomysł, na jaki wpadłeś, odkąd tu jesteś. A więc nie trać czasu, daruj sobie te idiotyczne pożegnania i zniknij z mojego życia raz na zawsze !
Nie dało się ukryć, że te słowa bardzo wpłynęły na emocje i uczucia pierwotnego. Z trudem powstrzymał odruch, który kazał mu rzucić się na blondynkę i wyrządzić jej krzywdę. Starał się nie pokazywać, że te słowa go zraniły. Spojrzał prosto w niebieskie oczy Caroline, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie patrzy na nie ostatni raz.
-Mój wyjazd nie oznacza, że on może tu tak po prostu wrócić. Zostają tu moi ludzie i jeśli dowiem się, że postawił tu choć jedną nogę, to zabiję go bez żadnych skrupułów, nie zwracając uwagi na to, co ty czujesz i robisz.
Caroline opuściła ręce wzdłuż tułowia, patrząc na pierwotnego. Po jej twarzy przepłynęła mieszanina złości i smutku. Klaus, uspakajając się, wyjął coś z kieszeni. Złapał rękę blondynki i położył na niej drobny upominek, a następnie zacisnął jej dłoń w pięść.
-Żegnaj Caroline - rzucił na odchodnym.
Oboje ostatni raz wymienili pełne emocji spojrzenia. W pewnej chwili Klaus zamknął oczy, jakby nie mógł znieść wzroku swojej towarzyszki, a następnie zwinnie ją ominął i bezszelestnie wyszedł z domu, zamykając cicho drzwi. Z pokoju wynurzyła się śpiąca sylwetka Liz Forbes.
-Kochanie, z kim rozmawiałaś ? - spytała, przecierając zaspane oczy.
-Z.... - Caroline spojrzała na swoją dłoń, w której trzymała bransoletkę, którą niegdyś dostała od Klausa, a potem oddała mu ją na balu -...nikim.
Tymczasem Klaus szybkim krokiem dotarł pod dom, gdzie w samochodzie siedziało jego rodzeństwo. Zajął miejsce przy kierownicy, po czym odwrócił wzrok w prawą stronę i zobaczył obok siebie spodziewanego gościa.
-Witaj bracie. Cieszę się, że przyjąłeś moją propozycję.
W oczach Rebeki odbił się szok. Kol siedział cicho ze słuchawkami w uszach, łypiąc groźnie na rodzeństwo. Nie dało się jednak nie zauważyć, że również zdziwił się powrotem starszego brata.
-Nie patrzcie tak - zaśmiał się Klaus. - Elijah też będzie miał z tego korzyść. Chyba pora wyjaśnić wam to wszystko.
-Czekamy, bracie - powiedział Elijah.
-Rebekah, skarbie. Jedziesz tam ze mną, bo chcesz lekarstwo...
-Ale przecież to nie możliwe... - przerwała mu. - Lekarstwo ma...
-Katherine, oczywiście. Ale, gdy ty byłaś na wyspie, mi udało się ją znaleźć. Jest w Nowym Orleanie. Ty bierzesz lekarstwo, a ja pannę Pierce. Jest mi potrzebna.
-A jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Eljah i ja, ty sadystyczny potworze ? - spytał z przekąsem Kol, mrużąc ze złości oczy.
-Ty, drogi bracie, zajmiesz się Katherine i nie tylko. Będziesz mógł imprezować, torturować, pożywiać się do woli. Z kim i na kim będziesz tylko chciał. Elijah... - Spojrzał na swojego drugiego brata. - Dla ciebie mam piękny, wyjątkowy prezent.
-Możesz mówić bardziej zrozumiale ? - spytał Elijah.
-A więc mój drogi - wziął głęboki oddech, jakby miał powiedzieć coś bardzo ważnego. - Już niedługo znów zobaczysz się ze swoją dawną miłością. - Zauważając zdziwione miny rodzeństwa, uśmiechnął się radośnie. -Tak kochani. Tatia żyje.
Jestem pod wielkim wrażeniem, świetny rozdział. Bardzo podoba mi się pomysł opowiadania. Z wielką chęcią zostaję twoją czytelniczką. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pierwotnych, kocham ich szczerze i prawdziwie! W Twoim opowiadaniu są trzy niesamowicie ważne dla mnie aspekty, które służą do nazwania bloga boskim, a mianowicie: Kol, Klaus i Elijah.<33333
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się rozdziału pierwszego. Koniecznie mnie powiadom. ;)
Pozdrawiam i do napisania!
http://krwia-pisane.blogspot.com/
Zapowiada się wspaniale! Czekam na pierwszy rozdział!
OdpowiedzUsuńZapraszam też na mojego bloga:
http://klaroline-od-nienawisci-do-milosci.blogspot.com/
Bardzo przyjemnie się czyta. Postacie są podobne do tych z serialu, co rzadko zdarza się w opowiadaniach. Rozmowa Caroline z Klausem nie była przesłodzona, tylko prawdziwa tak jak to powinno być w oryginale ! Bardzo mi się podoba. Pozostaje mi teraz czekać na nn.
OdpowiedzUsuńfajny blog :d mam nadzieję ze pierwotni wrócą
OdpowiedzUsuńUwielbiam to!
OdpowiedzUsuńKocham Pamiętniki Wampirów, więc to tez pokochałam od pierwszych słów;)
Po za tym czyta się naprawdę cudownie, masz talent, czekam na ciąg dalszy
Pozdrawiam i zapraszam ;)
http://zyciesmierci.blogspot.com/
no Heeej ! Cudo. Mhm.... Klaus, Kol i Elijah <3 świetnie wszystko opisane ;D juz kocham tego bloga ze względu na bohaterów no i ten sposób pisania. Rewelka jestem pod wrażeniem. Koniecznie informuj mnie o nn <3 milosc-ktora-przeszla-do-historii.blogspot.com/?m=0 pozdrawiam i czekam.
OdpowiedzUsuńGenialne! <3
OdpowiedzUsuńKlaus i jego teksty - mistrzostwo :) "Czekałaś na mnie" o jaaa *.* naprawdę bardzo mi się podoba! Hm, opowiadanie o pierwotnych? Ciekawie:) Tatia żyje?! Woow, pisz szybko bo chce wiedzieć co dalej! :D Gdybyś miała to proszę o poinformowanie mnie o NN :)
Pozdrawiam i zapraszam na swoje blogi :)
Arm ^^
OdpowiedzUsuńWiesz Kaluś, że cie kocham mocno mocno ale teraz to...
Chce o wiele więcej no! Teraz mnie aż to tak strasznie gryzie jaki bd 1 rozdział xD
Chce go rpzeczytać na serio serio pliska ;_;
Chyba znów zaczne oglądać Pamiętniki Wampirów :33
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmmmmm ! Ale meeega ! ; * Prolog jest świetny, widać tą szczerą niechęć Caroline do Klaus'a, lecz i także tą jej niepewność. Szczerze wolałabym, żeby pierwotni nie wyjeżdzali z MF i wgl nie podoba mi się ten pomysł nowego serialu "The Orginals", gdyż uważam, że Mystic Falls bez pierwotnych będzie... puste i nudne.. Poza tym, niewyobrażam sobie opuszczenia MF przez Klaus'a i zostawienia Caroline. Oni po prostu muszą być razem zawsze i wszędzie ! *.*
OdpowiedzUsuńPomijając moją opinię na temat tego wyjazdu do Nowego Orleanu twój blog zapowiada się naprawdę mega. Podoba mi się szczerze mimo wszystko, więc proszę informuj się o rozdziałam na moim blogu ; )
Pisz, pisz, pisz < 3
Ja też bym wolała, żeby nie wyjeżdżali. Mystic Falls bez nich to już nie to samo. Ale jako temat na opowiadanie uznałam za bardzo dobry, tylko jeszcze nie wiem jak to wyjdzie ; )
UsuńZajebiste jest <3 Czekam na pierwszy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie twój blog to mistrzostwo :3 Zależy mi na twojej opinii o nn który dodałam ;D
Zapraszam do siebie i czekam na nexta ;*
http://carolineiklaus-loveforever.blogspot.com/
Jestem taka nieuważna, że nie dostrzegłam prologu i najpierw przeczytałam pierwszy rozdział, a dopiero potem to co tutaj jest :D I tak napisze ten komentarz, bo muszę coś powiedzieć, a mianowicie to, że scena, w którym cała rodzinka pierwotnych siedzi w aucie (który najwyraźniej musi być mini wanem, aby ich pomieścić ^^) rozśmieszyła mnie :D Nie wiem dlaczego ...
OdpowiedzUsuńola z darkest-dream ;*
Cudowne ! Bardzo ciekawy pomysł, wciągnęłam się. Najbardziej zainteresowały mnie ostatnie słowa '' Tatia żyje'' To może oznaczać tylko jedno, że będzie się działo ^^ Zostaję twoją czytelniczką ! Podoba mi się wygląd, treść i ogólnie wszystko :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga :
www.i-hate-this-feeling.blogspot.com
Kol i Katherine <3 Boże kocham ten ship, normalnie moje OPT "sadystyczny potwór" pocisk godny Rebeki, no i Eljaszek i tatia. ide czytać dalej <3
OdpowiedzUsuńTam gdzie pierwotni to zawsze cudnie :D Świetne
OdpowiedzUsuńZapraszam :) http://barbieklaus01.blogspot.com/