poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 8 - Nowe oblicze

Ból w okolicach karku nie był porównywalny do uczucia głodu, jaki towarzyszył pierwotnej wampirzycy. Rebekah przełknęła ślinę, odwracając się na plecy. Poczuła silne pieczenie w gardle, które wywołało u niej lekki kaszel. Zaczęła zastanawiać się, kiedy ostatnio miała w ustach krew i doszła do wniosku, że była aż tak pochłonięta wyrzutami sumienia po tym, co zrobiła Klausowi, by zapomnieć o pożywieniu. Przekonana więc, że znajduje się w swoim przytulnym pokoju, otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie. Tym samym przypomniała sobie ostatnie, co zdarzyło się przed zaśnięciem, a właściwie tymczasową śmiercią. Ktoś ewidentnie skręcił jej kark, gdy ta czytała księgę czarów. Szybko więc zerwała się z łóżka, otwierając szerzej oczy. Spodziewała się oślepiającego blasku słońca, powitała ją jednak jedynie ciemność. Czuła się osłabiona i była pewna, że to nie jest spowodowane tylko pragnieniem. Zaczęła szukać sposobu, aby dowiedzieć się, gdzie się znajduje i jak najszybciej się pożywić. Przysunęła się do ściany i zaczęła ją macać rękami w poszukiwaniu zasłoniętego okna lub drzwi. Natknęła się w końcu na klamkę, za którą od razu pociągnęła. Światło wpadło do pomieszczenia, ukazując otwarte kraty, za którymi stała wysoka sylwetka. Rebekah rzuciła się na mężczyznę, przywierając go do równoległej ściany. Znajdowali się na jakimś długim korytarzu, ale pierwotna nie zwróciła na to większej uwagi. Bardziej zdziwiło ją to, kogo zobaczyła.
-Luke ? - szepnęła zdumiona.
Jej ręka zadrżała, więc zdjęła ją z szyi mężczyzny. Cofnęła się o kilka kroków. Brunet patrzył na nią spokojnym wzrokiem, a na jego ustach widniał chytry uśmieszek.
-Dawno się nie widzieliśmy, ślicznotko. Ile to już minęło...prawie dwa wieki - odparł mężczyzna, przyglądając jej się z zaciekawieniem.
Rebekah nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Wspomnienia nieszczęśliwej miłości przemknęły przez jej głowę, przeszkadzając w racjonalnym myśleniu. Blondynka dodatkowo czuła okropny ból gardła i chciała jak najszybciej zaspokoić głód. Nie zastanawiała się, gdzie jest i dlaczego tam jest. Bez namysłu wysunęła na wierzch kły.
-Przepraszam - mruknęła.
Rzuciła się w stronę jej dawnego ukochanego. Nim jednak zdążyła poczuć krew na swoich ustach, poczuła coś o wiele gorszego. Okropny ból przeszył całe jej ciało, zaczynając od klatki piersiowej.
-To ja przepraszam. - Luke wbił jeszcze mocniej sztylet w szczupłe ciało wampirzycy.
Rebekah poczuła jak głód odchodzi i ból powoli też. Jej skóra zamieniała się w skamieniałą, a wszystkie narządy odmawiały pracy. Wiedziała, co to oznacza, bo już nie raz była zasztyletowana. Wkrótce przestała również myśleć i czuć cokolwiek. Wpadła wprost w ramiona mężczyzny. Martwa. Luke wziął wampirzycę na ręce i ruszył z nią ciemnym korytarzem.

Złość rozpierała najstarszego z rodzeństwa pierwotnych, gdy bezszelestnie mijał kolejne uliczki Nowego Orleanu. Ktoś najzwyczajniej w świecie porwał jego siostrę i co więcej uwięził gdzieś poza miastem. Elijah szukał jej wszędzie i nic. Żadnych śladów. Uczepił się więc myśli, że Liliane wszystko zmyśliła i Rebekah siedzi teraz bezpieczna w domu, kłócąc się z Klausem. Pewny siebie przeszedł przez podjazd pod ogromną posiadłością rodzeństwa Mikaelson, a następnie otworzył szeroko drzwi. Znalazł się na korytarzu, gdzie przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze.
-Rebekah, siostro ! - zawołał.
Wyczekując odpowiedzi, poprawił krawat, który stanowczo za luźno wisiał na jego szyi. Przejechał również ręką po marynarce, jakby chcąc ją jeszcze bardziej wyprostować. Ucieszył się, słysząc czyjeś kroki. Odwrócił się, by przywitać swoją siostrę. Zdziwił się jednak, bo zamiast blondynki ujrzał brązowowłosą piękność, odzianą jedynie w ręcznik.
-Witaj Elijah - powitała go, uśmiechając się uwodzicielsko.
Widząc tą beztroską buźkę, pierwotny poczuł się jeszcze gorzej niż wcześniej. Próbował jednak utrzymać spokój i jak najszybciej znaleźć sposób na uratowanie siostry.
-Co tu robisz, Katerino ? - spytał, swoją uwagę zwracając na kobietę. - Jeżeli Klaus się dowie...
-On mnie tu przysłał - odparła szybko wampirzyca, upijając łyk bursztynowego płynu. - A ja tylko skorzystałam z okazji.
Elijah wiedział o co jej chodzi. Ręcznik, świetny humor i...Kol. Jego brat radośnie zszedł po schodach ubrany jedynie w spodenki.
-Braciszku ! - Kol powitał go, uśmiechając się nadzwyczaj promiennie. - Ukryłeś lekarstwo ?
-To nie jest teraz ważne.
Słowa Elijah zdziwiły zarówno Kola jak i Katherine. Pierwotny spojrzał na brata zdziwiony, a kobieta zrobiła minę pt. "Co jest ważniejsze od mojego życia ?!".
-A co jest ważne, Elijah ? - Kol podszedł do niego spokojnie.
-Spotkałem się z Liliane. Powiedziała mi, że pracuje dla Sophie, tej samej czarownicy, która podrzuciła nam wcześniej fałszywe lekarstwo. Luke, przyjaciel Liliane, porwał Rebekah. Wątpię, aby posiadał kołek z białego dębu, ale Sophie jest na tyle silna, by...
- Okej, nie kończ. Wizja martwej siostrzyczki nie działa pobudzająco - syknął Kol. - Daj mi minutkę.
Najmłodszy z rodzeństwa wrócił na górę, ale w gorszym humorze, niż gdy z niej schodził. Elijah westchnął ciężko, spojrzawszy na Katherine. Ona wydawała się niewzruszona, choć pewnie cała ta sytuacja się jej nie spodobała.
-I co teraz ? - spytała spokojnie. - Wy idziecie szukać rozchwianej emocjonalnie siostry, a ja zostanę tu sama na pastwę losu, który zdzieli mi Klaus. On tu przyjdzie i...
-Dopóki nie ma lekarstwa, nic ci nie grozi.
Elijah podszedł do niej tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Z boku musiało wyglądać to komicznie, gdyż Elijah był elegancki i ubrany od stóp do głów, a na Katherine zwisał jedynie biały, wełniany ręcznik. Pierwotny zgarnął z twarzy kobiety kosmyk włosów.
- Ty i Kol to nie jest dobry pomysł - oznajmił.
-Dlaczego ? Boisz się, że mogłabym go skrzywdzić ?
-Bardziej martwię się o ciebie. Mój brat nigdy nie darzył miłością żadnej kobiety. A z tego co wiemy, ty kochałaś Stefana. Co więcej, masz włączone uczucia i jesteś podatna na wszelką miłość. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Z tego powodu zezwalam ci na wyłączenie uczuć.
Katherine patrzyła na niego zdumiona. Elijah odwrócił się na pięcie, aby wyjść z domu i poczekać na brata na podwórku. Zatrzymał go jednak spokojny głos wampirzycy :
-Gdy byłam człowiekiem, kochałam ciebie, Elijah. - Katherine patrzyła na jego plecy, a jej mimika twarzy nie wyrażała żadnych emocji. - Dlatego żałuję, że pozwoliłam Tatii umrzeć, tym samym raniąc ciebie. 
Elijah z trudem powstrzymał się przed odwróceniem. Otworzył drzwi i spojrzał nieobecnym wzrokiem na podjazd. Zamiast niego widział jednak martwą twarz Tatii, którą jakiś czas temu musiał pożegnać, a nawet nie zdążył się nią nacieszyć. Smutne wspomnienie przerwał mu Kol, który właśnie zbiegł po schodach.
-Nigdzie się stąd nie ruszaj, Kath. - Puścił jej oczko, wychodząc z domu.
-Bardzo śmieszne, Kol - krzyknęła za nim, wciąż patrząc na Elijah.
Ten posłał jej nikłe spojrzenie, a następnie wyszedł za bratem i oboje udali się za miasto.

Miasto rozbrzmiewało dźwiękiem głośnej muzyki i  poszczególnymi okrzykami radości. Był wieczór i mogło się wydawać, jakby cała impreza, w której uczestniczyła połowa mieszkańców, przeniosła się na sam środek Nowego Orleanu. Niklaus szedł obok Marcela, mijając kolejne grupki roześmianych wampirów. Towarzyszyła im mała eskorta, która z trudem powstrzymywała się przed zaspokojeniem głodu. W końcu cała grupka doszła do samego centrum miasta. Na ulicy szaleli krwiopijcy. Butelki po alkoholu turlały się po chodnikach, natrafiając na przeszkody w postaci ludzkich ciał. Pierwotny nie dowierzał w to, co widział. "Istny raj dla wampirów" - pomyślał. Swoją uwagę zwrócił na Marcela, który oddalił się od niego, by przywołać do porządku wampiry. Wszyscy zniecierpliwieni okrążyli go, chcąc jak najszybciej wrócić do swoich zabaw. Klaus dołączył do nich, patrząc na swojego dawnego znajomego.
-Cieszę się, że dobrze się bawicie - rzekł Marcel, a tłum odpowiedział mu krzykiem. - Dzisiaj chce wam przedstawić kogoś, dzięki komu tu jestem. Mój stwórca, mój wybawca  - Niklaus.
Pierwotny uśmiechnął się do niego i niechętnie wyszedł na środek. Marcel objął go ramieniem tak, jakby był jego najlepszym przyjacielem.
-Mój diaboliczny protegowany - odwdzięczył mu się Klaus.
Oboje roześmiali się wesoło, a reszta wampirów zajęła się swoimi sprawami. Jeden z nich zaczął skakać po dachach, co chwilę zrzucając na dół pustą butelkę po whisky. Pierwotny przyglądał się każdemu po kolei, a jedyna myśl, która wędrowała mu po głowie, brzmiała "Oni powinni słuchać się mnie". Postanowił, że nie spocznie, dopóki to nie on będzie rządził mroczną częścią Nowego Orleanu. Aby to zrobić, musiał najpierw stworzyć armię hybryd. To jak powtórka z rozrywki, znów musiał przemieniać wilkołaki i pilnować, aby nie zechciało im się mu sprzeciwić.
-O czym tak rozmyślasz, drogi przyjacielu ? - spytał Marcel, bawiąc się w ręku butelką Burbonu.
-Chcę tego co ty, Marcel - odparł, podchodząc do niego tak, jakby chciał go zastraszyć. - Masz wszystko i nic ci nie może przeszkodzić.
-No nie do końca. - Wampir zaczął przechadzać się wzdłuż chodnika. - Jest jeszcze czarownica, niejaka Sophie.
-Próbowała mnie zabić, ale jej się nie udało. Moja wspaniała siostrzyczka skręciła jej kark.
Marcel zatrzymał się. Przez jego twarz przemknęło chwilowe zdziwienie, ale po chwili znów zaczął beztrosko przyglądać się swoim podopiecznym, opróżniając butelkę z bursztynowym płynem. Nic nie mówił, jedynie szedł w skupieniu. Tego spokoju nauczył się od Klausa, ale był też równie jak on porywczy. Pierwotny musiał przyznać sam przed sobą, że odwalił kawał dobrej roboty. Obok niego stał o wiele słabszy, ale jednak równie sprytny i rządny władzy wampir. Klaus właśnie zastanawiał się czy lepiej go zabić, czy jednak pozostawić przy życiu, gdy Marcel przerwał mu beznamiętnie, ale z pewnością siebie.
-Ona żyje, Klaus - powiedział, rzucając za siebie pustą butelkę. - I nic jej nie powstrzyma, dopóki nas nie zabije. Szczególnie ciebie. Potrzebny nam ktoś, kto może ją wykiwać. Ktoś, kogo jeszcze tu nie widziała i do kogo będzie miała pewność, że cię nienawidzi.
Pierwotny podniósł głowę, patrząc w ciemność. Ktoś, kto go nienawidzi ? Do myśli przywołał pewną blondynkę, która tysiące razy ukazywała niechęć do niego.
-I co wtedy ? - spytał zainteresowany.
-Sophie nienawidzi wampirów, ale niektóre z nich zabiera na swoją stronę. Robi im pranie mózgu i one są jej posłuszne. Znajdź kogoś, kto zdoła ją oszukać na tyle, żebyśmy mogli ją zabić. W zamian oni wszyscy... - Marcel ukazał ręką na rozbrykane wampiry - ...będą posłuszne tylko i wyłącznie tobie. Łącznie ze mną.
Oboje spojrzeli na siebie. Klaus uśmiechnął się na samą myśl o władzy, jaką miał posiadać.
-Zgoda. Chwilowo musimy się pożegnać. Jadę do Mystic Falls - odparł zadowolony.

Elijah czuł się pewniej w towarzystwie Kola, ale wciąż martwił się o swoją siostrę. Za dużo członków rodziny stracił, by teraz pozwolić zginąć swojej jedynej siostrze. Aby odpędzić z głowy wizję martwej Rebeki, zaczął myśleć o rozmowie z Katherine. To też nie było takie miłe. Co prawda słowa wampirzycy wywarły na nim ogromne wrażenie, ale czym były w takiej sytuacji ? Jego miłość do niej minęła już bardzo dawno, jeżeli to uczucie w ogóle miłością można nazwać. Pokochał ją tylko dlatego, że była podobna do Tatii. Darzył ją szacunkiem i chęcią ochrony...podobnie jak Elenę.
Teraz, gdy Tatia nie żyje, mógł wrócić do czasów, gdy fascynował się Katherine. Wciąż jest tak piękna, jak wtedy, ale niestety charakter ma całkowicie inny. "A gdyby tak pozwolić przemienić ją w człowieka" - zapytał sam siebie. Włożył rękę do kieszeni i zacisnął ją na małym pudełeczku. W jego domu była Katherine, w kieszeni - lekarstwo. To od niego zależała jej przyszłość. Gdyby została człowiekiem, równie dobrze można byłoby ją gdzieś ukryć. Gdyby Elijah z nią wyjechał...Wraz z powrotem człowieczeństwa mogłoby wrócić uczucie, którym kiedyś wzajemnie się darzyli. Z drugiej strony pierwotny zdawał sobie sprawę z tego, że takie zachowanie byłoby egoistyczne i całkiem niepasujące do niego. Kochał ją, to prawda, ale kochał jak kogoś, kogo musiał chronić, jak kogoś, kto był częścią jego człowieczeństwa. Ale to nie ona skradła jego serce, to nie ona śniła mu się po nocach. Przed oczami widział kobietę wyglądającą jak ona, ale to nie była Katherine ani nawet Elena. To była całkowicie inna postać, taka delikatna i subtelna. Najcudowniejszy człowiek, jakiego poznał. Mimo tęsknoty i wyrzutów sumienia wiedział, że śmierć była najlepszym, co mogło ją spotkać. Po tak długim przeleżeniu w trumnie nie mogłaby wytrzymać życia z wampirami, sama pewnie szybko stałaby się jednym z nich. Musiała umrzeć jako człowiek, musiała umrzeć z dobroci, która przepełniała całe jej serce. Oddała życie za swoje sobowtóry, ale umierając kochała Elijah. To było najważniejsze...umarła, będąc sobą.
-Braciszku, helooooł ! - krzyknął mu do ucha Kol, tym samym wyrywając go z transu. - Gadam do ciebie od ponad godziny, a ty nic. Chyba nie myślisz o Kath, co ? Słyszałem waszą rozmowę.
-To chyba tu.
Oboje stanęli przed ruinami jakiegoś budynku. Zaczęli przechadzać się pomiędzy ogromnymi ceglanymi kawałkami, aż w końcu doszli do schodów, prowadzących w głąb ziemi. "Tak jak się spodziewałem" - pomyślał Elijah. Bracia zeszli na dół do długiego korytarza, rozgałęziającego się na dwie strony. Pewny siebie Kol skręcił w lewo, a Elijah podążał w prawą stronę. Nie myślał już o dwóch dziewczynach wyglądających identycznie, teraz skupił się na odnalezieniu siostry, obecnie najważniejszej kobiety w jego życiu. Niestety korytarz wydawał się coraz dłuższy i ciemniejszy. Wkrótce nie widział nic i po omacku musiał szukać jakichś pomieszczeń. Pod ręką wyczuł w końcu jakieś kraty, które jednym pociągnięciem wyważył.
Znalazł się w małym pomieszczeniu, na którego końcu znajdowała się mała skrzynia. Gdy Elijah podszedł bliżej, zrozumiał, że jest to jednak trumna. Przełknął głośno ślinę, a następnie otworzył ją. Zobaczył to, czego się spodziewał. Jego siostra leżała martwa, a jej skóra była cała skamieniała. W środku jej klatki piersiowej tkwił sztylet. Elijah odwrócił wzrok. Za każdym razem, gdy widział rodzeństwo w takim stanie, czuł się okropnie. Postanowił zabrać ją jak najszybciej z tego dziwnego miejsca. Przeszkodził mu jednak cichy szelest. Czuł powiew wiatru za sobą, a przecież był pod ziemią. Odwrócił się, przygotowując rękę do wyrwania komuś serca.
Zdziwił się jednak całkowicie, a ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Jego myśli stały się rzeczywistością. Przed nim stała kobieta, ale nie taka zwykła. Jej długie, czarne, kręcone włosy opadały kaskadą na ramiona. Jeansowe rurki, buty na obcasie i skórzana kurtka idealnie przylegały do szczupłego i zgrabnego ciała. Był to styl Katherine. Tak też Elijah na początku pomyślał, ale szybko sobie przypomniał, że dziewczyna siedzi zamknięta w jego domu. Elena tymczasem po pierwsze nie ubrałaby się tak, po drugie - jest w Mystic Falls. Elijah podniósł wzrok i spojrzał na twarz kobiety. Czekoladowe oczy nie wyrażały nic. Były całkowicie obojętne, ale znajome. Usta wykrzywił uśmiech. Nie taki jaki miała Katherine, czyli uwodzicielski i nie przyjacielski jak Eleny. Kobieta uśmiechała się tak, jakby była zadowolona z czegoś, czego robić nie powinna, a jednak to zrobiła. Serce Elijah biło jak szalone, gdy patrzył na tą znajomą, a jednak całkowicie inną twarzyczkę. Nie było na niej tej dobroci, którą kiedyś posiadała.
-Tatia... - wydukał, czując, jak przypływ emocji niszczy go od środka.
-Witaj Elijah - odparła beznamiętnie, posyłając mu złowrogi uśmieszek.
-----------------------------------------------------------------
No i mamy w końcu nowy rozdział ! Mam nadzieję, że warto było czekać, chociażby na tą końcówkę :D
Pod tym postem możecie składać prośby co do dalszych rozdziałów lub zadawać pytania. Nic nie obiecuję, ale zawsze warto. Może uda wam się czegoś ciekawego dowiedzieć lub sprawić, aby ktoś się pojawił ;)
Bardzo bym też prosiła, żeby każdy, kto chce być informowany o nn, powiadomił mnie o tym w komentarzu, bo sama nie wiem, do kogo mam się z tym zwracać, a kogo to w ogóle nie obchodzi.
Pozdrawiam i dziękuje za wszystkie komentarze - Jesteście wielcy ! ;* 

21 komentarzy:

  1. Jej o.o Genialny rozdział! *____*
    To jak Elijah rozmyślał o Katherine, albo gdy z nią rozmawiał. Ciekawe co z Tatią.? Czy jest tylko chalucynacją czy może powróciła. Hmmm kogo bym tu jeszcze mogła chcieć... Wszyscy, którzy być powinni już się pojawili ;D Alleluja ci za brak Elki !
    Ja oczywiście chcę być informowana gdyż tak lubie ten blog, że mam go w zakładkach :D ojj tak warto było czekać.
    Pozdrawiam :)
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. super ! :D Czekam na nn i mam nadzieje, że będzie tam Caroline :P

    http://claus-i-caroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. moja biedna kochana Rebekah... Q.Q
    Zapraszam! http://lilianna-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ! :D Warto było czekać. Piszesz fantastycznie :) Końcówka wzbudziła moje jeszcze bardziej. Powrót Tatii czy tylko wytwór wyobraźni Elijah ? Właśnie biedna Rebekah. Mówiłam Ci już, że uwielbiam twojego Kola ? :D
    Oczywiście, że chce być informowana. Wchodzę co kilka dni i sprawdzam czy aby nie dodałaś nowego rozdziału :)
    Życzę weny i czasu, byśmy mieli co czytać :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeju uwielbiam jak piszesz ;pp Uwielbiam twojego bloga ! Biedna Bex musiała znowu zostać zasztyletowana, a Tatia... Mam nadzieję że nie była wytworem wyobraźni Elijah.
    KOL <3
    KATH <3
    Nik i jego wielki plan... Jestem ciekawa co knuje Marcel. Jestem pewna że tak po prostu nie oddałby swojego 'królestwa'.
    Bardzo mi się podobało. Więcej Kol'a a zasłużysz na szóstkę xD

    To oczywiste że chcę być informowana. Uwielbiam twoje opowiadanie ! U.WIEL.BIAM. *.*

    To wszystko z mojej strony pozdrawiam i weny życzę. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie piszesz. I chcę być informowana o nowych notkach. Jeśli to nie problem to mogłabyś powiadamiać mnie przez emaila. mój adres to: li555@onet.com.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tak warto było czekać <3 Szkoda mi Rebeki :'( Elijah *.* Chyba zacznę go wielbić tak jak Klausa xD Jak czytam to co piszesz to czuję się jakbym tam była <3 Jesteś geniuszem! :D Kocham cb i twojego bloga ;D
    PS. Się Jaram tym, że może będzie duużo Klaroline xD
    Kol <3
    Elijah <3
    Niklaus <3

    Mam nadzieję, że The Originals będzie choć trochę podobne do tego co piszesz :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej o.o Zaczarowałaś mnie tym opowiadaniem :D Już od pierwszego odcinka wiedziałam, że będzie moim ulubionym. Katherine ahhh... uwielbiam tą wampirzycę *___* Ciekawe czy to na prawdę Tatia. Jest szał, dupę urywa, staniki latają ^^
    PS: Ja bardzo chciałabym być informowana o nowościach, jeśli nie sprawia ci to problemu :) Zapraszam: http://tvd-moje-scenariusze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniałe. Zaczepisty blog.Ciekawe czy to kurka, jest Tatia czy nie jest.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://katerinapetrova123.blogspot.com/2013/04/rozdzia-4.html?spref=fb

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały rozdział i całkowicie niespodziewane zakończenie!
    Klaus jedzie prosić o pomoc Caroline. Wreszcie będę mogła przeczytać nie co Klaroline:D Już nie mogę się doczekać!
    Jak to możliwe że Tatia żyję, i do tego stała się gorszą kopią Kateriny?
    Czekam z niecierpliwością na nn:)
    Pozdrawiam;*
    Ps: Zapraszam na nn na blood-angel ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej chciałam tylko poinformować o nn u mnie :
    http://historiadamaris152.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Naprawdę świetny rozdział. Najbardziej chyba nie mogę doczeka się spotkania Klausa i Caroline. Jeśli dałoby radę, proszę informuj mnie o nowych rozdziałach. Pozdrawiam :)

    http://klaroline-od-nienawisci-do-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie znów pojawił się kolejny rozdział. Tak na zachętę Stefan dostał scenę z jakąś laską (nie zdradzę jaką, ale w serialu prędzej by rozwiązali trójkąt niż Stefanek by z nią ;p) No i Klaroline. Niestety w odsłonie jakiej byście nie chcieli. Ale to nie koniec ich intryg. :)
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. super...Klaroline!!!!


    Zapraszam do mnie...kochanie....<3

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział ! Jestem baaardzo ciekawa o co chodzi z Tatią. I z Rebeką. Życzę Ci dużo weny i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  17. Informuję, że pojawił się u mnie nowy rozdział :) Pozdrawiam :*
    http://completelybrokenlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam! Zapraszam Cię na nowy (13) rozdział mojego opowiadania! Liczę na szczery komentarz z opinią! :)

    Ola z
    darkest-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Cześć!
    Zapraszam do siebie na NN, chyba warto :)
    http://forbidden-looove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak sobie,czytam ten rozdział,czytam,patrzę,a tu już koniec.Zakończenie,fantastyczne,potrafisz trzymać w napięciu,oj potrafisz <3
    Czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń
  21. Boski rozdział!
    Wreszcie mam czas nadrabiać zaległości w czytaniu i komentowaniu i zaczęłam od Twojego bloga ;)
    Powiem szczerze, że mnie zaskoczyłaś w sprawie Tati i już nie mogę się doczekać co dalej.
    Mam też nadzieję na Klaroline w następnych rozdziałach i wgl ... jeenyyy uwielbiam pierwotnych!
    Jesteś świetna!
    Czekam na nn i zapraszam do siebie ;)http://feeling-more-alive.blogspot.com/
    W końcu mam czas nadrobić zaległości w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń