Katherine biegła przed siebie środkiem chodnika, umiejętnie i z gracją omijając przechodniów. Była tak szybka, że nikt nie zdołał jej zauważyć. Ludzie widzieli jedynie coś w rodzaju skumulowanej masy powietrza lub czuli nagły powiew wiatru. Kobieta skręciła w ślepą uliczkę i zatrzymała się. Podeszła do mężczyzny stojącego w kącie. Był pochylony, szyję miał owiniętą chustką. Katherine skrzywiła się na jego widok.
-Że też akurat takie śniadanie mam pod ręką - westchnęła. Spojrzała w wystraszoną twarz bezdomnego, wywołującą u niej jeszcze większy apetyt.
Wystawiła na wierzch kły i wbiła je w szyję mężczyzny. Łapczywie piła życiodajny płyn, choć nie sprawiało jej to radości tak wielkiej, jak to zawsze bywało. Gdy mężczyzna pozbawiony dużej ilości krwi padł na ziemię, Katherine odsunęła się, wycierając krew z ust. Ostatni raz spojrzała na martwą sylwetkę mężczyzny.
-Obrzydliwe - powiedziała, poprawiając brązowe włosy, kaskadą opadające na jej ramiona.
-Niczego się nie boisz ? - Zaskoczył ją głos dochodzący zza jej pleców. - Nik pragnie cię zabić, Rebekah chce zabrać ci lekarstwo, a ty tak po prostu urządzasz sobie posiłki w środku miasta.
Katherine odwróciła się gwałtownie. Przed nią stał spokojny, wyluzowany mężczyzna, uśmiechający się naprawdę uroczo. Z rys twarzy przypominał młodszą wersję Elijaha, przez co Katherine zdołała go bez problemu rozpoznać.
-Kol ? - spytała, a chłopak jedynie poszerzył swój uśmiech. - Klaus cię tu przysłał ? Brudną robotę powierzył tobie ?
Starała się sprawiać wrażenie opanowanej, ale serce waliło jej jak szalone. Jedyną osobą, której się bała, był Klaus, który teraz ją odnalazł. Mogła spodziewać się najgorszego. Straci lekarstwo i umrze lub stanie się człowiekiem.
-Coś w tym rodzaju - odparł rozbawiony, przybliżając się do kobiety. - Porozmawiajmy.
Elijah stał bezruchu na korytarzu przed jednym z pokoi. Czuł woń świeżej farby mieszający się z zapachem ludzkiego ciała spoczywającego na łożu za drzwiami pokoju. Po schodach weszła Rebekah ze szklanką krwi w ręku. Spojrzała ze współczuciem na swojego brata, kładąc mu wolną rękę na ramieniu.
-Jak chcesz, wejdziemy tam razem - powiedziała, po czym śmiało otworzyła drzwi.
Ściany pokoju miały beżowy kolor. Okna zostały wcześniej zasłonięte, przez co wnętrze pomieszczenia było słabo widoczne. Jedyne światło wpadało przez otwarte drzwi. Mimo wszystko dało się zauważyć duże łóżko z baldachimem. Rebekah podeszła bliżej i aż zamarła, widząc nieprzytomną, kobiecą postać.
-To naprawdę ona, Elijah - szepnęła, powstrzymując z trudem łzy. Odłożyła szklankę na szafkę, a następnie usiadła na skraju łóżka, przyciągając do siebie zimną dłoń kobiety. - Moja droga przyjaciółko. Znów cię widzę po tylu latach - dodała tym razem ze łzami w oczach. - Tatio...
-Jest zimna - rzekł spokojnie Elijah, przejeżdżając dłonią po policzku kobiety. - Wygląda na martwą.
-Ale tak nie jest - odparł cichy głos.
Dwójka rodzeństwa zwróciła oczy w stronę drzwi, w których stał Klaus. Podszedł bliżej, przyglądając się Tatii. Przez chwilę popatrzył na nią bez żadnych emocji, jakby oglądał zwykły posąg w muzeum. W jego sercu jednak toczyła się bitwa tęsknoty z honorem.
-Jak to się stało, że ona tu jest, Nik ? - spytała Rebekah, gdyż Elijah nie potrafił nic już z siebie wydusić.
-Em..no tak... - Klaus wyrwał się z rozmyślań, zwracając wzrok na rodzeństwo. - Czarownica rzuciła na nią zaklęcie, dzięki czemu tamtego dnia nie umarła. Została zahibernowana jako człowiek. Dowiedziałem się o tym i ją tu ściągnąłem za pomocą czarownicy, która ją ożywiła. Za kilka godzin powinna się obudzić. Lepiej żeby ktoś w tamtej chwili z nią był.
Elijah usiadł na krześle i bez słowa zaczął wpatrywać się w nieruchomą twarz ukochanej. Rebekah poklepała go po ramieniu, a następnie wyszła za oddalającym się już Klausem.
-Nik, zaczekaj ! - zawołała za nim, a następnie zagrodziła mu drogę do salonu. - Nie sądzisz, że musimy porozmawiać ?
-Możliwe. - Mężczyzna bez problemu ją wyminął, siadając w salonie na kanapie. Spojrzał na swoją siostrę z uśmiechem na twarzy. - O czym będziemy rozmawiać, kochana ?
-Po co ci Tatia ?
-Och, po nic. Oddaję ją w ręce Elijaha. Chociaż to nie dobre stwierdzenie, nie można tak traktować kobiety. Mówiąc romantycznie i zgodnie z prawdą...Pozwalam naszemu bratu żyć szczęśliwie z jego ukochaną.
-Chyba nie masz zamiaru tworzyć znowu hybryd, prawda ?
-Ciekawska jesteś siostro, to trzeba przyznać - roześmiał się, nalewając sobie do szklanki whisky. - Lepiej idź na zakupy i kup sobie jakieś ludzkie jedzenie. Będzie ci potrzebne, skoro Kol poszedł po Katherine.
Rebekah spojrzała na brata z nieukrywanym zdziwieniem i nadzieją. Uśmiechnęła się delikatnie i udała się do swojego pokoju, zapewne po to, by w spokoju zastanowić się, jak będzie wyglądało jej ludzkie życie.
W zaludnionej kawiarni brakowało wolnego stolika, przy każdym siedziała jakaś wesoła grupka lub samotna osoba z laptopem czy książką w ręku. Przy jednym z nich znajdowała się dwójka z pozoru wyglądająca na zwykłych ludzi. Katherine ubrana w obcisłe spodnie, bluzkę z dekoltem i skórzaną kurtkę siedziała z założoną nogą na nogę, rozglądając się po pomieszczeniu. Co chwilę wkładała palce do miseczki i wyjmowała z niej truskawki, które powolnie zjadała. Robiła to równie seksownie, jak poruszała się. Kol też tak musiał pomyśleć, bo przyglądał jej się z wielką ochotą. Był przystojnym mężczyzną, więc wiele dziewczyn, znajdujących się w kawiarni, zazdrościło Katherine takiego towarzysza. Z pewnością zabiłyby ją, gdyby Kol oprócz urody był też światowej sławy muzykiem czy aktorem. Był jednak wampirem, a Katherine wyglądająca na jego dziewczynę stanowiła kogoś w rodzaju zakładnika. To, że nie są parą, można było wywnioskować po tym, że w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Katherine rozglądała się, a Kol siedział spokojnie, przyglądając jej się. Chciał coś powiedzieć, ale w sumie nie śpieszyło mu się. Uwielbiał przebywać z pięknymi kobietami chociażby w ciszy.
-Mam ! - Katherine odezwała się w końcu - Widzisz ją ? - Kiwnęła głową w stronę jednego ze stolików, przy którym siedziała jakaś dziewczyna, chowając oczy w chusteczkach. - Masz ochotę na coś smaczniejszego niż te marne truskawki ?
-Ja to załatwię.
Pierwotny spokojnie wstał i odprowadzany przez wzrok Katherine i jeszcze kilku dziewczyn podszedł do samotnej dziewczyny. Usiadł naprzeciwko niej. Blondynka wysunęła czerwone oczy spod chusteczek.
-Czego chcesz ? - spytała drżącym głosem.
Kol uśmiechnął się delikatnie, łapiąc dłoń dziewczyny. Spojrzał jej głęboko w oczy.
-Chcę ci pomóc, moja droga. Chodź ze mną, a od razu poczujesz się lepiej.
Zahipnotyzowana dziewczyna wstała i prowadzona za rękę Kola udała się do łazienki. Katherine zachichotała i pochłaniając ostatnią truskawkę, ruszyła za nietypową parą. Gdy weszła do łazienki, zobaczyła Kola przyciskającego do ściany dziewczynę. Wyglądało to tak, jakby całował ją po szyi. Dziewczyna miała rozdziawione usta, co mogło oznaczać, że jej się podoba. Katherine jednak wiedziała, że blondynka czuje okropny ból. Gdy w końcu Kol odsunął się od niej, odwrócił się w stronę wampirzycy. Uśmiechnął się szeroko swoimi czerwonymi od krwi ustami.
-Teraz twoja kolej.
-Długo nie musisz mnie przekonywać - odparła Katherine i wampirzym tempem podbiegła do dziewczyny.
Wbiła kły w miejsce, z którego wcześniej żywił się Kol. Poczuła o wiele smaczniejszą krew niż kilka godzin temu. Wypiła wystarczająco dużo i gdy już poczuła się syta, odkleiła się od blondynki. Ta zsunęła się na kolana, ale o dziwo wciąż żyła.
-Słabe oczka, silny charakterek - zakpiła Katherine, nagryzając swój nadgarstek. Przyłożyła go do ust dziewczyny, a gdy ta wypiła trochę jej krwi, uśmiechnęła się zdradziecko i skręciła blondynce kark.
-Dwie ofiary jednego dnia, a nawet nie ma jeszcze pory obiadowej - rzekł zadowolony Kol, zarzucając dziewczynę na jedno z ramion. Oboje z Katherine wyszli spokojnie z kawiarni, jakby nic nigdy się nie wydarzyło. - Gustujesz w osobach pokrzywdzonych przez los ? Najpierw bezdomny, teraz zapłakana dziewczyna.
-Powiedzmy, że skracam ich cierpienie - odparła Katherine, rozglądając się.
-Po co ją przemieniłaś ?
-Zawsze przyda mi się mała pomoc. Wbrew pozorom też czasem doskwiera mi samotność. - Uśmiechnęła się łobuzersko. - To co teraz ? Zaprowadzisz mnie potulnie do swojego braciszka czy idziemy do motelu, w którym wynajmuję pokój ?
-Wybieram tą drugą opcję.
-Jesteś pewien ? Klaus zabije cię za to, że przedłużasz jego wyczekiwanie - dodała uwodzicielsko, kręcąc na palcu kosmyk włosów.
-Kilka tygodni temu mnie zasztylował, bym nie popsuł jego planów. To jest zemsta, Katherine. W świecie wampirów wszystkie chwyty są dozwolone.
Posłał jej uroczy uśmiech. Katherine kiwnęła głową i oboje w wampirzym tempie udali się do motelu.
Elijah siedział na łóżku Tatii, trzymając ją za rękę. Przez ten czas zdążył zauważyć, że ciało kobiety robi się coraz cieplejsze. Wkrótce było nawet słychać i czuć jej delikatny oddech. Serce biło cicho, lecz po chwili wyregulowało się do normalnego rytmu i było już pewne, że Tatia znów żyje. A kiedy otworzyła oczy, Elijah zachwycił się ich brązem i przenikliwością. Przez 1000 lat nie widział oczu tak przepełnionych dobrocią. Doszukiwał podobieństwa do swojej ukochanej u Eleny. Wiedział, że jest dobra i dlatego zawsze chciał ją chronić. Była przecież tak piękna i dobra w stosunku do osób, których kocha. Tak samo jak Tatia. Z charakteru jednak widoczne były różnice. Elena miała osobowość i potrafiła walczyć o swoje. Mimo częstego strachu w jej oczach, potrafiła oddać życie za najbliższych, ale też czasem się z nimi kłóciła. Dla wrogów była oschła, co nie powinno nikogo dziwić. A Tatia to również dobry człowiek, ale jakże delikatny i zagubiony. Elijah nadal miał w pamięci ich pierwsze spotkanie, kiedy zobaczył piękną istotę, która mimo że go nie znała, od razu chciała się z nim zaprzyjaźnić. Tatia w każdym potrafiła odnaleźć choćby najgłębiej skrywane dobro. Chciała wszystkich zawsze uszczęśliwić, nie zważając na siebie. Z tego też powodu została ofiarą, aby rodzeństwo pierwotnych mogło żyć wiecznie jako wampiry. Tymczasem Elijah patrząc na kobietę rozglądającą się ze zdziwieniem po pomieszczeniu, znów przypomniał sobie dawne lata, kiedy to jako młody mężczyzna kochał na zabój nieosiągalną piękność. Musiał o nią rywalizować z bratem, a teraz była tylko jego.
-Tatio - wyszeptał, mocniej ściskając jej dłoń. Ich oczy spotkały się ze sobą. - Tyle lat minęło...Jestem uradowany tym, że cię widzę.
-Elijah, najdroższy. - Jej głos był taki jak dawniej, taki jak pierwotny go zapamiętał. Słodki, spokojny, cichy i dobry. - Czy rytuał się powiódł ? I dlaczego tak dziwnie wyglądasz ? Twój ubiór... I gdzie my jesteśmy ?
-Spokojnie, teraz musisz odpoczywać - pogładził dłonią po jej policzku. - Minęło 1000 lat.
-Ile ? - spytała wyraźnie zaskoczona. - Gdzie jest Ayanna ? Miała mnie wybudzić zanim powstaną sobowtóry.
-Ayanna zapewne już nie żyje. A dwa sobowtóry istnieją, Katherine i Elena.
-Elijah, co ty zrobiłeś ! - Spojrzała na niego ze strachem. - Trzeba było mnie obudzić albo przed narodzeniem pierwszego sobowtóra, albo gdy już żaden nie będzie żył.
-Dlaczego ? - Elijah był rozkojarzony i zdziwiony słowami ukochanej. - Uspokój się, najdroższa. Byłaś w śpiące przez długie lata, nie wiesz, co się dzieje. Wyjaśnię ci wszystko, ale teraz odpocznij.
-Nie ! Ty nic nie rozumiesz ! Oryginał i sobowtóry nie mogą jednocześnie żyć. One wkrótce umrą, Elijah.
Oboje spojrzeli na siebie przerażeni tym odkryciem.
Ale cudowne to jest <3 Teraz tylko trzeba czekać na nexta. Mam nadzieję, że dodasz w miarę szybko bym nie musiała się niecierpliwić ;D
OdpowiedzUsuńA oto mój blog o Klaroline ;D może w środę pojawi się next ;* http://carolineiklaus-loveforever.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)
Super! Piszesz tak dojrzale, bogato i wyciągająco.. Extra!! Mogłabym czytać i czytać.. Dodawaj szybciutko :)
OdpowiedzUsuńOstatnia scena <3 Jej Tatia jest cudowna Dwa sobowtóry na raz nie mogą żyć?! O jaa *.* ciekawe co zrobisz dalej. Piszpiszpisz :) Informuj o NN. Pozdrawiam :*
Z radością czyta się takie komentarze, one strasznie motywują *.* Dziękuje bardzo i oczywiście od razu powiadomię :)
UsuńHmm... Moim skromnym zdaniem jest super! :) Widać, że masz pomysł na kontynuację. To bardzo dobrze :) Czekam na następny, bo jestem ciekawa co się wydarzy dalej. Bardzo się niecierpliwiłam na ten rozdział, bo to pierwsze, do tej pory opowiadanie z postacią Elijah, którego mówiąc zwięźle, kocham na zabój :)
OdpowiedzUsuńOk, ale żeby nie przesłodzić to muszę powiedzieć, że zauważyłam kilka błędów. To się oczywiście zdarza, ale powinnaś przeczytać ten rozdział ponownie i poprawić, przede wszystkim interpunkcję. W niektórych miejscach zabrakło polskich znaków i masz tutaj częste powtórzenia. W tym zdaniu - "Była przecież tak piękna i oddana OSOBOM, którego kocha jak Tatia." - nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, to chyba przez niepoprawność gramatyczną. Zauważyłam w jednym miejscu coś takiego - "Wyszukiwał się podobieństwa u Eleny" - mówi się doszukiwał. :) W jednym miejscu zauważyłam, że zaczęłaś zdanie od "ŻE", co jest bardzo dużym błędem.
Piszesz ładnie, chociaż trochę chaotycznie. Moja drobna rada, to czytać rozdział przed opublikowaniem, bo wtedy można wyłapać powtórzenia i pomyłki.
Trochę się rozpisałam, ale to nie dlatego, żeby cię zniechęcić, nie myśl tak :) Mówię to, abyś była lepsza na przyszłość :)
Czekam na więcej !
Pozdrawiam i umieszczam twojego bloga w zakładce "polecane blogi" :)
Ola z
darkest-dream.blogspot.com :)
Bardzo dziękuje za szczerość, dzięki temu już wiem co muszę poprawić. Za szybko piszę i potem wychodzi taki jeden, wielki chaos. Chyba pójdę za twoją radą i zacznę dokładnie czytać rozdział zanim dodam go na bloga.
UsuńZapomniałam dodać jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, jeśli chodzi o pisanie dialogów. Chodzi mi tutaj o tak zwane myślniki, np. "-Elijah, najdroższy. - jej głos był taki jak dawniej(...)" Po zwrocie "Elijah, najdroższy" nie powinno być kropki, tylko od razu myślnik. Natomiast jeśli napisałabyś, np. -Elijah, najdroższy. - Mężczyzna zwrócił na nią oczy, słysząc jej słowa" - to kropka powinna stać po zwrocie "Elijah, najdroższy", a zdanie po myślniku powinno zaczynać się z dużej litery. To dość skomplikowane i mi także zajęło dużo czasu, żeby to zrozumieć. Popatrz w moje dialogi i na pewno zobaczysz jak to powinno wyglądać. Jeśli masz jakieś pytania napisz na blogu, albo na moje gg - 9012984 :)
UsuńA to dziwne, bo jak tak pisałam to polonistka nigdy nie zwróciła mi na to uwagi...No ale cóż, najwidoczniej piszę gorzej niż mi się wydawało. Dziękuje za rady, postaram się to zmienić, chociaż łatwo nie będzie.
UsuńŚwietny rozdział. Dużo Kath i Kola - czy to będzie coś więcej niż flirt ? Może uda im się znaleźć sposób, żeby one przeżyły- zaklęcie ? Czy może pojawi się Stefan ? Życzę Ci dużo weny, czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ! Jestem pod wielkim wrażeniem twojego talentu :)Z pewnością będę stałą czytelniczką. Bardzo podoba mi się wątek Katherine i Kola :) Czy Elena i Kath przeżyją ? Co się stanie z lekarstwem ? Nie mogę się doczekać, ciekawe co wydarzy się dalej :D Proszę informuj mnie o nowych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
Katherina zaatakuje Elenę w szkole, kiedy ta będzie chciała odnaleźć Jerremiego i Bonnie. Elena przyparta do podłogi z kawałkiem drewnianego kija od mopa w tętnicy przypomni sobie, że ma w kieszeni lekarstwo, którego Stefan nie chciał od niej przyjąć, i pomyśli, że to chyba dobry moment, żeby je wykorzystać. Wyjmie je zręcznie z kieszeni i ze szczerą nienawiścią wepchnie je Katherinie do ust, a kiedy lekarstwo zacznie działać i obezwładni Kath, Elena z uśmiechem będzie życzyła jej miłego dalszego ludzkiego życia. Podczas gdy wszystkie te wydarzenia zdają się być końcem przygód Eleny i jej przyjaciół dowiadujemy się, że "wojna" nadal trwa. W czasie kiedy Elena unieszkodliwia Kath, Stefan wiezie skamieniałe ciało Silasa aby wyrzucić je do wodospadu. Tam jednak spostrzega, że w worku, w którym znajdowało się skamieniałe ciało pierwszego na świecie nieśmiertelnego teraz są jedynie kawałki kamiennego posągu. W momencie, w którym Stefan odkrywa co stało się z ciałem Silasa ten niespodziewanie pojawia się zaraz za nim. Po krótkiej rozmowie obu nieśmiertelnych okazuje się, że Stefan jest sobowtórem Silasa. Pierwszy wpycha Stefana do wielkiego sejfu, zamyka go tam, i wrzuca go do wodospadu .. tak kończy się 4 sezon "The Vampire Diaries"
UsuńRodział pierwszy świetny . Bardzo przyjemnie się czyta i ogólnie masz talent do tego serio :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba i jestem ciekawa co się wydarzy w kolejnym rozdziale :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na NN o Klaro ;)
http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/
Kocham tego bloga. Pisz szybko i informuj mnie o nn ;3 proszę. <3 :* to jest genialne. -,- nie mogę się juz doczekać <3 zapraszam do siebie miloscodpierwszegougryzienia.blog.pl
OdpowiedzUsuńJak zwykle pelno komentarzy xD
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział misze dokomentowac xD Jutro sie za to wezmę ale rozdział jest jak zwykle super xD że tez 6 rozdizalów już napisalas...
~Ciekawostki
asdfghjkjhgfdsa kol i kath. kocham, po prostu kocham. Boże opowiadanie o pierwotnych to coś dla mnie <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie Kol i Jess
http://historia-jess.blogspot.com/
Cześć! Napisałaś na moim blogu, że może zainteresuję mnie Twoje opowiadanie i... miałaś rację! Postanowiłam, że skomentuję każdy rozdział. Podoba mi się, jak piszesz. Widać, że głowę masz pełną pomysłów. Nie dopatrzyłam się wielkich błędów - literówki zdarzą się każdemu. Kilka powtórzeń, to też nic takiego. Przed dodanie rozdziału przeczytaj go kilkakrotnie - to pomoże Ci wyłapać ewentualne błędy; mi pomaga :) Koncepcja od razu przypadła mi do gustu. Nie piszesz z niczyjej perspektywy, dzięki czemu swobodnie możesz opisywać życie każdego z bohaterów. Też miałam tak zrobić u mnie, ale w końcu padło na narrację pierwszoosobową. Przeczytałam prolog - mądrze zrobiłaś, przenosząc pierwotnych do Nowego Orleanu, ale pewnie kiedyś wrócą do Mystic Falls.
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału. Katherine i Kol? Jestem za! Rzadko spotyka się taki parring, ja na przykład pierwszy raz. Wiedziałam, że Kol na pewno zechce się zemścić na Klausie - przecież w jego naturze nie leży raczej szybkie wybaczanie.
W prologu, zagięły sie pode mną kolana, kiedy przeczytałam że Tatia żyje. Elijah w końcu odzyskał swoją wielką miłość. pomysłowe, pisać, że czarownica uchroniła ją przed śmiercią i zamroziła.
No tak, to całkiem rozsądne:
"Oryginał i sobowtóry nie mogą jednocześnie żyć. One wkrótce umrą, Elijah."
Ale wydaje mi się, że nie uśmiercisz Petrovej i Gilbert kosztem Tatii... Ale co ja tam wiem... Idę do drugiego rozdziału :)
Pozdrawiam, Authoress.