-Już myślałam, że nigdy się nie obudzisz. - Katherine prychnęła pogardliwie, podchodząc do dziewczyny. Za nim ta zdążyła coś powiedzieć, wampirzyca przywarła swój nadgarstek do jej ust. Blondynka wystawiła kły i już po chwili piła łapczywie krew swojej morderczyni. Chciała jak najwięcej, ale Katherine szybko się od niej odsunęła. - Nie przesadzaj. Jak ci na imię ? - spytała, poprawiając ręcznik.
-Jestem Lori. - Dziewczyna zaczęła błądzić ręką po twarzy zafascynowana widoczną zmianą w jej wyglądzie.
-Ach, ci nowicjusze - westchnęła Katherine. Poklepała Kola po ramieniu, kierując się do łazienki. Przed zamknięciem drzwi dodała : - Zajmij się nią.
Pierwotny klasnął w dłonie, a na jego ustach pojawił się charakterystyczny uśmiech. Złapał dziewczynę za rękę i podciągnął z podłogi.
-No, koleżanko. Jest noc, więc możesz spokojnie wyjść na zewnątrz - rzekł, patrząc jej w oczy. - Jednak nie jesteś już tą osobą, którą byłaś kiedyś. Wychodzić będziesz mogła tylko w nocy i masz nie kontaktować się z dawnymi znajomymi oraz rodziną. Niech myślą, że nie żyjesz. A ty jesteś mi i Katherine całkowicie podporządkowana. Zrozumiałaś ? - Dziewczyna kiwnęła głową. - I pamiętaj, że karmić się możesz tylko wtedy, gdy nikt tego nie widzi. A teraz idź, zabij jakiegoś człowieka i sprawdź co u rodzinki Mikealson. Tylko niech cię nie zauważą, bo inaczej spotkają cię srogie konsekwencje.
Lori posłusznie wyszła z domu, a właściwie wybiegła w wampirzym tempie. Kol słysząc dźwięk włączonej suszarki, wyjął z barku burbon. Zaczął kołysać się w rytm muzyki, co chwilę popijając bursztynowy płyn. Nawet nie zauważył, kiedy Katherine wyszła z łazienki. Kobieta umyta, pachnąca i przebrana opierała się o ścianę. Przyglądała się seksownemu ciału pierwotnego, który wirował po całym pokoju. Wyglądało to naprawdę komicznie i wampirzyca, nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęła śmiechem. Kol odwrócił się nagle, wyjmując słuchawki z uszu. Spojrzał na roześmianą kobietę, która po chwili wyrwała mu z ręki butelkę i sama zaczęła pić.
-Chyba nie chciałabyś, bym cię zabił, prawda ? - Kol spojrzał na ekran komórki w celu sprawdzenia godziny. - Nudzi mi się.
-Czasem zachowujesz się jak dziecko, ale masz rację. Nie mam zamiaru z tobą zadzierać. - Poklepała go po policzku, odstawiając butelkę. - Nie martw się Kol. Znam świetne miejsce, w którym można się ostro zabawić.
Niebo przybrało odcień granatu mieszającego się z czernią. Oświetlały go liczne gwiazdy i piękny, okrągły księżyc. Tatia leżała na trawie, podziwiając ten piękny widok. Elijah przez chwilę przyglądał się swojej ukochanej, ale postanowił do niej dołączyć. Po kilku minutach oboje leżeli obok siebie, trzymając się za ręce. Ich palce splotły się ze sobą. Już dawno oboje nie czuli się tak dobrze, a szczególnie pierwotny, na długi czas rozdzielony od swojej wielkiej miłości.
-Elijah - szepnęła Tatia, zwracając swoje duże, brązowe oczy na ukochanego. - Bardzo się przejąłeś, wiedząc, że sobowtóry umrą. Czy coś cię z nimi łączyło ?
Pierwotny zdziwił się tym pytaniem. Spojrzał na spokojną twarzyczkę Tatii oświetloną jedynie blaskiem księżyca. Jednak nawet w ciemności wciąż była przepiękna. Elijah pragnął patrzyć na nią całymi dniami. Chciał nadrobić stracone lata, które mogli spędzić razem.
-Poznałem obydwie. Najpierw Katherine...Wtedy była jeszcze człowiekiem. Spodobała mi się, ponieważ wyglądała tak jak ty. Bardziej zainteresowana była jednak Klausem. Katherine po przemianie zatraciła swoje człowieczeństwo i straciła urok, który upodabniał ją do ciebie. Cokolwiek było między nami, to jedynie fascynacja tym, że odzwierciedlała w jakiś sposób ciebie. Tęskniąc, miałem okazję na chwilę ukojenia.
-A ta druga ? - Jej oczy zabłysnęły zaciekawione słowami pierwotnego.
-Elena...Może nie od razu, ale po jakimś czasie zapragnąłem ją chronić. Głównie przed moim bratem...Potrzebował jej krwi. Wiesz dobrze, że szybko zmienił mu się charakter, nawet wtedy, gdy jeszcze żyłaś. Później było jeszcze gorzej.
-Tak, wiem, ale to wszystko spowodowane jest brakiem miłości ze strony przybranego ojca i strachem przed utraceniem rodziny. - Tatia uśmiechnęła się delikatnie.
-Och, zapomniałem jak dobrym jesteś człowiekiem...
Oboje zachichotali, patrząc sobie w oczy.
-A co z Eleną, Elijah ? Jaka ona jest ?
-Teraz jest wampirem. Dawno jej nie widziałem. Jako człowiek była bardzo podobna do ciebie, o wiele bardziej niż Katherine. Potrafiła oddać życie za najbliższych. Wiele wycierpiała, ale była dobra. Mam nadzieję, że nadal taka jest...W głębi duszy one zawsze w jakiś sposób będą do ciebie podobne. Nie chcę, by tak po prostu umarły. To tak, jakby zabić cząstkę ciebie.
-Już rozumiem. Dziękuje, że mi to powiedziałeś. - Przejechała dłonią po jego policzku. - Mamy najwyżej kilka tygodni. Musimy je tu ściągnąć i złamać klątwę sobowtórów.
-Tak, to dobry pomysł. Jutro zadzwonię po Elenę, a Katherine szuka Kol...Właśnie, gdzie on jest ?
-Dobre pytanie bracie.
Elijah i Tatia spojrzeli zdziwieni w stronę domu. Przy tylnych drzwiach stała Rebekah ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami. Oboje wstali i podeszli do niej. Wampirzyca uśmiechnęła się do Tatii, a następnie rzuciła na Elijahe posępne spojrzenie.
-Nie dawał znaku życia przez cały dzień. Albo ten idiota nie może jej znaleźć i nie chce wrócić z podkulonym ogonem, albo upił się w jakimś barze i teraz leży w kącie.
-Kol stał się takim imprezowiczem ? - Tatia spojrzała na nich pytająco.
-Och, kochana. Nawet nie wiesz jaki on jest teraz nieznośny. Jeśli nie powróci do jutra rana, to sama zacznę go szukać. Tylko wezmę ze sobą kołek albo sztylet. Tak za karę. - Uśmiechnęła się szyderczo, a następnie zniknęła w głębi domu. Tatia odwróciła się do Elijah'a.
-Ona skrzywdziłaby własnego brata ?
-Widać bardzo wiele cię ominęło, Tatio. Powinnaś odpocząć, to był ciężki dzień.
-Masz rację. Dobranoc najdroższy.
Na pożegnanie złożyła mu na ustach czuły, choć krótki pocałunek. Udała się do swojego pokoju, gdzie od razu jej uwagę przykuła szklanka z krwią stojąca na szafce przy łóżku. Skrzywiła się, podchodząc do niej. Zamknęła oczy i szybkim ruchem wypiła całą zawartość. Wykrzywiła usta z obrzydzenia, odstawiając pustą szklankę. Westchnęła cicho, kładąc się do łóżka.
-Tak mało czasu mamy, mój ukochany... - szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza.
Z pokoju Klausa nie dobiegały żadne dźwięki. Pierwotny w ciszy pochylał się nad płótnem. Przyłożył końcówkę pędzelka do ust, przyglądając się obrazowi, który tego dnia stworzył. Patrzył na śliczną dziewczynę siedzącą na łóżku. Miała długie, jasne włosy opadające jej na ramiona. Była szczupła, modnie ubrana. Jej drobną dłoń oplotła srebrna bransoletka. Dziewczyna patrzyła na nią ze łzami w oczach.
-Jesteś nienormalny - rzekła Rebekah, wchodząc do pokoju. Pierwotnemu nie udało się w porę zakryć obrazu. - Tylko oszpecasz tą dziewczynę. Daleko ci do prawdziwego artysty, Nik.
-Mogłabyś sobie darować te zgryźliwe uwagi - odparł, wypijając whisky, którą trzymał w drugiej dłoni.
Klaus odłożył szklankę oraz pędzelek i zaczął przechadzać się po pokoju. Co chwilę zerkał niecierpliwie na zawieszony na ścianie zegar.
-Czekasz na nią ? Myślisz, że jak narysowałeś jej karykaturę, to się tu nagle zjawi ? - zażartowała Rebekah.
-Jak na kogoś, kogo wykiwał własny brat, jesteś dosyć radosna.
-Chodzi ci o Kola ? - spoważniała.
-Nie, o Świętego Mikołaja. Kol wmówił nam, że przyprowadzi Katherine. Są dwie możliwości. Oczywiście twoja myśl, że siedzi upity w jakimś barze, bardzo mi się spodobała. Możliwe, że tak jest. Ale jeśli już, to imprezuje z Katherine, by się na nas zemścić.
-Skąd to wiesz ? - Spojrzała zdziwiona w stronę okna, a potem na brata.
-Mam swoich szpiegów prawie wszędzie - odparł w tej samej chwili, gdy do pokoju wszedł jakiś mężczyzna, ściskając wściekłą wampirzycę. - A co my tu mamy, Steven ?
-Kręciła się koło domu i was obserwowała.
-Kto cię tu przysłał, skarbie ? - spytał Klaus, podchodząc do niej z uśmiechem. - Czyżby mój kochany braciszek i jego śliczna towarzyszka ?
-Była ich dwójka. Nie wiem nic więcej - rzekła blondynka, próbując wydostać się z rąk mężczyzny.
-Idę go szukać, a ty możesz szykować nagrobek - syknęła Rebekah, ale nim pojawiła się przy drzwiach, Klaus zatrzymał ją.
-Nie tak prędko, dajmy się mu nacieszyć wolnością. Należy mu się to za tydzień przeleżenia w trumnie. Dopóki nie mamy czarownicy to i tak nie potrzebna jest Katherine. A ty chyba wytrzymasz bez lekarstwa jeszcze parę dni, prawda siostrzyczko ?
-Czarownica ? - powtórzyła po nim. - Po co nam czarownica ?
-Chyba słyszałaś rozmowę Tatii i Elijahy. Aby sobowtóry mogły żyć, trzeba złamać klątwę. A kto się w tym specjalizuje ?
-Zadzwońmy po Bonnie.
-To nie jest konieczne. Mamy silniejszą czarownicę, tylko trzeba pomóc jej odzyskać moc - odparł z uśmiechem, zwracając wzrok na blondynkę. - A ty, kochanie, idź do mojego brata i powiedz mu, że jego trumna już niedługo nie będzie pusta.
Bar pełen był upitych i rozbawionych ludzi. Niektórzy popijali drinki, a inni tańczyli na środku parkietu. Do tej drugiej grupy należeli Katherine i Kol, beztrosko szalejący ze sobą. Tańczyli niezwykle seksownie, co chwilę popijając różnego rodzaju alkohole. W końcu nad ranem postanowili wrócić do motelu. Szli chwiejnym krokiem środkiem ulicy. Oboje jednak nagle stanęli, patrząc na siebie.
-Czujesz ? - spytała Katherine, oblizując wargi.
-Kolacja, a właściwie śniadanie.
Oboje zaczęli biec przed siebie. Na skrzyżowaniu skręcili w lewo i już było wiadome, o czym mówili. Na chodniku stała dwójka całujących się ludzi.
-To słodkie - rzekła wampirzyca, podchodząc do nich. - I romantyczne, że razem umrzecie.
Kol wgryzł się w szyję mężczyzny, a Katherine kobiety. Oboje wypili wystarczająco dużo, by ich zabić. Następnie najedzeni i zadowoleni wrócili do motelu. Katherine otworzyła drzwi i od razu zauważyła, że okno jest otwarte. W kącie siedziała Lori z torebką krwi w rękach.
-Co ty tu robisz ? - spytała ostro Katherine. - Kol kazał ci śledzić pierwotnych i wrócić tu dopiero rano !
-Nie mogłam... - wyszeptała przerażona widokiem wściekłej wampirzycy - Twój brat - spojrzała na Kola. - Kazał mi ci powiedzieć, że twoja trumna na ciebie czeka.
Katherine odruchowo zaczęła się śmiać, a następnie jednym ruchem wyrwała serce blondynki. Lori padła nieżywa na ziemię, a krew z torebki rozlała się koło jej ciała. Kol usiadł nieruchomo na łóżku, gdy Katherine spacerowała w tą i z powrotem, co chwilę chichocząc jak opętana.
-Rebekah mnie nie zabije, a to ona cię potrzebuje. Ale Klaus ? - spytał Kol. - Nie możliwe, że nadal pragnie cię zabić. Minęło dużo czasu. To jest w sumie zabawne - uśmiechnął się, co Katherine się nie spodobało. - Ma Tatię, teraz chce ciebie. Zbiera kolekcję czy co ?
-Czekaj...co powiedziałeś ? Tatię ? - Katherine stanęła na przeciwko pierwotnego, wytrzeszczając ze zdziwienia oczy. - Ona żyje ?
-No, tak.
Wystraszona Katherine złapała za telefon. Dobrze wiedziała, co oznacza dla niej fakt, że oryginał żyje. Wybrała odpowiedni numer, po czym przyłożyła komórkę do ucha, stając przy oknie. Spojrzała w stronę wysokiego budynku. Po dachu przeszedł czarny kot w tym samym momencie, kiedy przerażona wampirzyca odezwała się do osoby po drugiej stronie telefonu :
-Mamy problem, Stefan.
:O
OdpowiedzUsuńDługi i mega zajebisty rozdział :)
Tak świetnie napisane i przemyślane, że ciężko się oderwać :D Wiesz.. w sumie nie przepadałam za postacią Kola, a ty tak świetnie go przedstawiasz, że fajnie mi się czytało fragmenty z nim związane, serio.. bardzo fajnie :)
Pozdrawiam serdecznie ;*
ŚWIETNY. Czyta się z zapartym tchem. Wszystko jest dokładnie dopracowane i napisane. Nie wiem jak to robisz ale przy czytaniu utożsamiam się z każdą postacią i wszystko przeżywam zupełnie jak ona. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem :) Nie mogę się doczekać kolejnego, więc pisz szybciutko :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
A więc na początek dziękuję za komentarz u mnie ;)
OdpowiedzUsuńA teraz już o tobie ;p
Rozdział długi, ale napisany tak dobrze,że szybko się czyta. Widać, że przywiązujesz ogromną wagę do szczegółów, dzięki czemu czytając to czuję się jakbym tam była. Po za tym ja jako jeden z większych przeciwników Kola przeczytawszy ten rozdział jestem nim poniekąd oczarowana ;)
Życzę dużo weny!!!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na część dalszą ;D
Świetny rozdział ! Kol i Kathrine - coś z tego będzie ? Wreszcie Stefan, co może oznaczać wreszcie więcej Eleny, Damona i Caroline :)Życzę Ci dużo weny i czekam z niecierpliwością na następny :D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Bardzo fajnie mi się to czytało :) Zaczyna mi się podobać team Kol i Kath, wydaje mi się, że mają podobne charaktery i pasują do siebie w dość pokręcony sposób, ale jednak. Nie skłamałabym jeśli powiedziałabym, że zaglądałam codziennie, aby zobaczyć, czy wstawiłaś coś nowego :D Czekam niecierpliwie na następny bo robi sie coraz ciekawiej!
OdpowiedzUsuńZa jednym razem zapraszam cię na nowy, 8 rozdział mojego opowiadania :)
Ola z
darkest-dream.blogspot.com
Jeeeej !
OdpowiedzUsuńMega rozdział, jest super napięcie i emocje . Świetnie opisujesz daną sytuację, co mi się bardzo podoba . Pisz dalej pisz < 3
*.*
Jesteś świetna! Jest to pierwszy blog o pierwotnych jaki czytam, ale nie zamierzam przełączyć się na innego! Fajnie, że rozdziały są długie i dodawane w niedużym odstępie czasu. Już czekam na następny *_*
OdpowiedzUsuńale super ! Aaa! Czyżby Katharina chciala zabić tatię ? Ale czemu zwraca się po pomoc do stefci ? Nie wiem. ;P pozdrawiam miloscodpierwszegougryzienia.blog.pl/
OdpowiedzUsuńKatherine wie, że skoro Tatia żyje to ona umrze. Zginie też Elena, więc musi się z nią skontaktować, ale woli przez Stefana.
UsuńNie podoba mi się Kol, jest taki dziecięcy i mało seksowny i jak może sypiać z Katheriną? Bleh. Lepiej niech Tatia je wszystkie zabiję, a mój Kol będzie super seksowny.
OdpowiedzUsuńKlaus, hm... w sumie niewiele można o nim powiedzieć dalej maluję itd... mógłby znaleźć sobie jakąś nową dziewczynę, a nie wciąż Caroline i tylko Caroline. ;___;
Rebekah by już sobie mogła darować to lekarstwo. Jest pierwotną jest za bardzo zajebista na stanie się człowiekiem, ale niech jej będzie..;____;
Jeżeli chodzi o Twój styl - jest prosty, zrozumiały, przyjemnie się czyta, naprawdę nieźle!
Rozdziały też są świetne. Muszę zgodzić się z moimi przedmówczyniami - ładnie piszesz. ;)
Pozdrawiam i czekam na nn..
http://krwia-pisane.blogspot.com/
No to nadrobiłam ;p Jestem pod moge wrażeniem! Podoba mi się sposób w jaki piszesz. Świetnie opisujesz sytuację tak, że mam wrażenie jakbym była w samym środeczku tego wszystkiego. Strasznie mi się podoba. Rozdziały są długie i ciekawe. Czekam na nn z utęsknieniem i życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńBoże, Shine jesteś straszna xD A tówj nick po japonsku oznacza mniej wiecej " zdychaj,umieraj" jak sie wymówi Shinieee xD
OdpowiedzUsuńBlah blah Blah... wszyscy pisza, ze rozdziałl zajebisty! Oczywiscie , ze zajebisty bo oczywiscie pisze to ona i ja bardzo kocham xD
Żeby bylo inaczej powiem, że nie mam nic do azjatów xD
~Ciekawostki
Kol i Katherine to taka mieszanka wybuchowa. Coś mi się wydaję, że młody pierwotny ma słabość do pięknej Petrovej. A tak a propo to Katerina okrutnie zrobiła, wyrywając serce tej blondynce, którą przecież sama zamieniła w wampirzycę... Ale w końcu nie byłaby sobą, gdyby tak nie postąpiła. Tekst " A ty kochanie idź do mojego brata i powiedz mu, że jego trumna z chęcią pozwoli mu znowu w niej trochę poleżeć." - rozśmieszył mnie najbardziej z całego rozdziału. Ideanie pasuje do Klausa i jego złośliwego charakteru... :D
OdpowiedzUsuńW pierwszej notce albo prologu, nie wiem, już nie pamiętam, Elijah mówił, że Tatia zawsze dbała o wszystkich, tylko nie o siebie. Co mi się wydaję, że Tatia poświęci się, aby sobowtóry mogły żyć.
Katherine zadzwoniła do Stefana, żeby powiedzieć mu, że Tatia żyje, i wkrótce Elena i ona umrą. Jestem ciekawa co wymyślą...
Co do błędów to rzadnych się nie dopatrzyłam. Kilka literówek jak w poprzednim, ale poza tym nic wielkiego :)
Pozdrawiam, Authoress.