-Pierwotnego się nie atakuje, przyjacielu. Jaka szkoda, że był to twój ostatni błąd - rzekł Kol.
Złapał nieprzytomnego wampira ponownie za kark i rzucił go w stronę grupki wampirów.
-Śmiało, panowie. - Spojrzał na nich rozbawiony. - Możecie wyssać całą krew z jego organizmu.
Kol nie mógł uwierzyć, jak oni bez żadnych sprzeciwów zaczęli rozrywać ciało na małe kawałeczki, aby zdobyć życiodajny płyn. Było mu wstyd za to, co się stało z wampirami. Życie w ukryciu może i bywało trudne, ale o wiele ciekawsze niż zwykłe karmienie się na oczach innych ludzi.
-Nowy Orlean zszedł na psy - podsumował krótko.
Postanowił nie zwracać już na nich uwagi. Jedynym jego celem było znalezienie Katherine. Za łatwo dał jej uciec i przez cały dzień szukał jej po całym mieście. Nie mógł znieść tego, że został upokorzony przez kogoś młodszego od niego. Uważał się za silniejszego od wszelkich wampirów i taki też był. Brakowało mu jedynie sprytu, jaki posiadała Petrova. Nie dość, że potrafiła przechytrzyć każdego, to jeszcze była nieziemsko piękna i seksowna. Kol od dawna nie doświadczył czegoś takiego. Kobiety, które zdążył przez tyle lat poznać, były albo silne, ale mało dziewczęce lub całkowicie kobiece, ale za to brakowało im sprytu i odwagi. Katherine była idealna nawet pod tym względem, że nie chciała się z nikim wiązać. Kol tak samo. Miłość była dla niego czymś przereklamowanym głównie dlatego, że stanowiła silne uczucie, a takimi się brzydził. Jedyną jego słabością mogła być rodzina i nic więcej. Z rozmyślań wyrwała go wibrująca komórka. Przyłożył ją do ucha.
-Elijah, bracie ! - zawołał radośnie. - Powiedz, że masz lekarstwo.
-Przeszukałem dom tej całej Amy - odparł z charakterystyczną mu powagą. - Niestety nic nie znalazłem. Mam jednak pomysł, gdzie może być lekarstwo. Jak sprawuje się Katerina ? Nie próbowała uciec ?
-Emm...no wiesz... - Stanął jak wryty, widząc przed sobą swojego drugiego brata. - Nik, co za niespodzianka. Elijah, braciszku, muszę kończyć. ZNAJDŹ LEKARSTWO !
Ostatnie słowa wykrzyczał, dając Klausowi do zrozumienia, że pilnuje, aby jego polecenia były wykonane. Na próżno. Gdy tylko schował komórkę do kieszeni, jego brat udowodnił mu, że wie, co on planuje.
-Widzę, że nie mogę żadnych spraw powierzać innym. Naszego starszego brata co prawda teraz nie znajdę, ale tobie mogę pomóc. - Klaus uśmiechnął się radośnie.
W wampirzym tempie zawrócił do ciemnej uliczki, a gdy wrócił, trzymał za ramię Katherine. Wampirzyca nie wyrywała mu się. Stała spokojnie, patrząc na młodszego z pierwotnych błagalnym wzrokiem.
-Poważnie, Kol ? - syknął Klaus, popychając dziewczynę w ramiona brata. - Dałeś jej tak po prostu uciec ?
-Jest za sprytna - odparł rozbawiony. Próbował wszystko obrócić w żart. - Nik, nie denerwuj się. Ja mam Katherine, Elijah znajdzie lekarstwo i wszystko pójdzie po twojej myśli.
-Jeżeli tylko nie ukryjesz jej gdzieś. - Klaus spojrzał znacząco na Katherine, a Kol zdziwił się jego słowami. - Myślisz, że nie wiem, co knujesz z naszym bratem ? Katherine mi wszystko powiedziała, dlatego pójdziecie od razu do naszego domu i poczekacie na mnie i Elijahe. Najpierw chciałeś mi dać lekarstwo, a teraz przeszkodzić mi w stworzeniu hybryd ?
-Ty mnie zasztyletowałeś...ZNOWU ! - warknął Kol.
Klaus pokręcił głową z nikłym uśmiechem. W mgnieniu oka złapał brata za kark i przycisnął do ściany.
-Nie każ mi zrobić tego znowu - rzekł spokojnie. - Doprowadzisz ją do domu albo skończysz gorzej niż w trumnie.
Pierwotny zniknął w wampirzym tempie. Kol złapał się za szyję i zaczął ją masować. Spojrzał pytająco na Katherine.
-Zahipnotyzował mnie - oznajmiła, łapiąc go za rękę. - Jestem zmuszona iść do waszego domu. Nie mam innego wyboru.
Oboje niechętnie pobiegli do posiadłości rodzeństwa Mikaelson.
-Elijah Mikaelson ! Mój ulubiony pierwotny ! Cóż za niespodzianka - zawołała radośnie rudowłosa dziewczyna siedząca na ławce.
Pierwotny niechętnie do niej podszedł. Nie miał jednak wyboru. Szukał jej, bo wiedział, że na pewno ma to, czego potrzebuje. Wolał znaleźć ją szybciej niż Klaus. Patrząc na dziewczynę, przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie. Znali się od kilkunastu lat, ale Elijah nie pałał do niej sympatią. Liliane, bo tak się nazywała, była rozrywkową dziewczyną podchodzącą do wszystkiego z lekkością. Niczego nie brała na poważnie, w czym była podobna do Kola.
-Od kiedy pracujesz z Katherine ? - spytał pierwotny, przyglądając jej się.
-Tak mnie witasz, Elijah ? - zaśmiała się, kładąc jedną nogę na drugą. - Zawsze taki sam...Poważny, elegancki. Nie znudziło ci się chodzenie w garniturze ? Jesteś w Nowym Orleanie, mieście wampirów. Powinieneś zaszaleć, znam wiele fajnych miejsc.
Wstała, przysuwając się do pierwotnego. Spojrzała na niego zalotnie. Uniosła dłoń w stronę jego twarzy, ale Elijah szybko ją złapał.
-Koniec gierek, Liliane - rzekł surowo. - Oddaj lekarstwo i po sprawie.
-Po co ? - zaczęła beztrosko spacerować wzdłuż chodnika. - Amy mi zaufała, powiedziała, że lekarstwo w moich rękach będzie bezpieczne. Dlaczego więc mam tak po prostu ci je oddać ? Gdzie haczyk ?
-Amy nie żyje, a mój brat chce użyć lekarstwa na Katherine. Chyba chcesz dla niej jak najlepiej.
-Nienawidzę Katherine. Odebrała mi całą rodzinę i to przez nią jestem potworem. - Spojrzała mu głęboko w oczy z poważną miną. - Dam ci je tylko ze względu na to, że mam do ciebie szacunek. Pamiętaj jednak, że się ciebie nie boję. - Wyjęła z kieszeni małe pudełeczko. - Chroni mnie Sophie i Marcel. Pierwotni już nie wzbudzają w nikim strachu.
Oddała mu lekarstwo. Elijah schował je do kieszeni. Spojrzał z powrotem na dziewczynę, która znów uśmiechała się zalotnie.
-Na twoim miejscu przestałabym się przejmować tą ździrą, a pomyślałabym o rodzinie.
-Co masz na myśli ? - Elijah czuł się coraz bardziej zdenerwowany. Liliane doprowadzała go do szału. - Coś sugerujesz ?
-Ostatnio jak widziałam mojego przyjaciela...Luke się nazywa... - przeciągała, jakby chciała, aby Elijah jeszcze bardziej się wkurzył. - Widziałam go z pewną blondynką, bardzo ładną...Wyglądała znajomo.
-Rebekah - szepnął Elijah.
-Luke i ja pracujemy dla Sophie, a jej jedynym celem jest powstrzymanie takich jak wy. Skoro mają twoją siostrę, to pewnie właśnie teraz umierają tysiące wampirów. Czyż to nie cudowne ?
Elijah nie wytrzymał. Złość opanowała cały jego umysł. Wsadził rękę w klatkę piersiową Liliane. Uśmiech spełzł z jej twarzy. Patrzyła na pierwotnego, z trudem łapiąc oddech.
-Masz wyłączone uczucia, chociaż nie do końca - wysapała. - Chyba wiem dlaczego. Zgłoś się do Sophie, może wybaczy ci moją śmierć i sprawi, że odzyskasz chęć życia.
Nie chciał wiedzieć, o co jej chodzi. Bez namysłu wyrwał wampirzycy serce i rzucił na martwe ciało. Wyjął z kieszeni chusteczkę, którą wytarł ręce. Następnie zapominając o lekarstwie, które trzeba było koniecznie gdzieś ukryć, zaczął poszukiwania swojej siostry.
Złość rozpierała hybrydę. Elijah i Kol spiskowali przeciwko niemu, Rebekah go nie rozumiała, a teraz miał jeszcze spotkać się ze swoim dawnym protegowanym, Marcelem. Nie ufał mu, wiedział, że ten coś planuje przeciwko niemu, ale postanowił udawać przyjaźnie nastawionego. Klaus był silny, ale nie wystarczająco, by pokonać całą "armię" Marcela. Dlatego też potrzebne mu były hybrydy. Nie mógł przecież pozwolić, aby jego rodzina zginęła z rąk innych, słabych wampirów.
Chociaż po co miał ich chronić, skoro oni chcieli mu włożyć lekarstwo do gardła i prawie go zabili ? Posłużyli się do tego Caroline, jego drugą słabością obok rodziny. Mimo tego co zrobiła, Klaus uśmiechnął się na samą myśl o niej. Była taką dobrą, śliczną dziewczyną, która nie zatraciła człowieczeństwa po przemianie. Nie zważał na to, że była taka młoda i go nienawidziła. Podziwiał ją za odwagę i oddanie wobec przyjaciół. W głowie miał jej słowa, które wypowiedziała, gdy on umierał : "Nikt nie zasługuje na śmierć, a na pewno nie ktoś, kto jest zdolny do miłości. Znajdziemy sposób by ci pomóc, obiecuję." Obietnicę dotrzymała, ale czy mówiła prawdę ? Klaus chciał wierzyć, że jest jeszcze dla niego jakaś nadzieja. Że jak powstrzyma Marcela przed zawładnięciem światem wampirów, będzie mógł wrócić do Mystic Falls i zobaczyć Caroline. Chciał uczestniczyć w skończeniu przez nią szkoły, ale nie mógł. Miał inne sprawy na głowie, a o blondynce mógł najwyżej myśleć od czasu do czasu. Teraz jednak nawet na to nie miał czasu.
Stanął przed starym, opuszczonym magazynem za miastem. Śmiało wszedł do środka, ale powitała go jedynie ciemność i wilgoć. Magazyn był na tyle duży, by mieć kilka pomieszczeń. Szedł przez siebie, aż znalazł małą klapę w podłodze. Otworzył ją i zszedł na dół. Pojawił się w jakimś podziemnym korytarzu, na którego końcu znajdywały się mosiężne drzwi. Nim zdążył je otworzyć, ktoś go uprzedził. Zobaczył młodego chłopaka umazanego krwią. Wpuścił go do środka. Klaus spodziewał się pełnej eskorty wampirów, szalejących we krwi. Zobaczył jedynie pięciu chłopaków, a za nimi kolejne drzwi. Nikt mu nie zabronił, więc spokojnie je otworzył. Tym razem znajdował się w jakimś gabinecie, równie mrocznym co cały korytarz. Ceglane ściany nie posiadały okien i jakichkolwiek obrazów, były całkowicie puste. Co do mebli, to w pomieszczeniu znajdował się jedynie jakiś regał i biurko, ze stojącym tyłem obrotowym krzesłem i miękkim fotelem. Pierwotny ruszył przed siebie, ale zatrzymał go znajomy głos. Krzesło obróciło się wraz z ciemnoskórym mężczyzną.
Chociaż po co miał ich chronić, skoro oni chcieli mu włożyć lekarstwo do gardła i prawie go zabili ? Posłużyli się do tego Caroline, jego drugą słabością obok rodziny. Mimo tego co zrobiła, Klaus uśmiechnął się na samą myśl o niej. Była taką dobrą, śliczną dziewczyną, która nie zatraciła człowieczeństwa po przemianie. Nie zważał na to, że była taka młoda i go nienawidziła. Podziwiał ją za odwagę i oddanie wobec przyjaciół. W głowie miał jej słowa, które wypowiedziała, gdy on umierał : "Nikt nie zasługuje na śmierć, a na pewno nie ktoś, kto jest zdolny do miłości. Znajdziemy sposób by ci pomóc, obiecuję." Obietnicę dotrzymała, ale czy mówiła prawdę ? Klaus chciał wierzyć, że jest jeszcze dla niego jakaś nadzieja. Że jak powstrzyma Marcela przed zawładnięciem światem wampirów, będzie mógł wrócić do Mystic Falls i zobaczyć Caroline. Chciał uczestniczyć w skończeniu przez nią szkoły, ale nie mógł. Miał inne sprawy na głowie, a o blondynce mógł najwyżej myśleć od czasu do czasu. Teraz jednak nawet na to nie miał czasu.
Stanął przed starym, opuszczonym magazynem za miastem. Śmiało wszedł do środka, ale powitała go jedynie ciemność i wilgoć. Magazyn był na tyle duży, by mieć kilka pomieszczeń. Szedł przez siebie, aż znalazł małą klapę w podłodze. Otworzył ją i zszedł na dół. Pojawił się w jakimś podziemnym korytarzu, na którego końcu znajdywały się mosiężne drzwi. Nim zdążył je otworzyć, ktoś go uprzedził. Zobaczył młodego chłopaka umazanego krwią. Wpuścił go do środka. Klaus spodziewał się pełnej eskorty wampirów, szalejących we krwi. Zobaczył jedynie pięciu chłopaków, a za nimi kolejne drzwi. Nikt mu nie zabronił, więc spokojnie je otworzył. Tym razem znajdował się w jakimś gabinecie, równie mrocznym co cały korytarz. Ceglane ściany nie posiadały okien i jakichkolwiek obrazów, były całkowicie puste. Co do mebli, to w pomieszczeniu znajdował się jedynie jakiś regał i biurko, ze stojącym tyłem obrotowym krzesłem i miękkim fotelem. Pierwotny ruszył przed siebie, ale zatrzymał go znajomy głos. Krzesło obróciło się wraz z ciemnoskórym mężczyzną.
-Czekałem na ciebie, Niklaus - rzekł Marcel.
Mężczyzna wstał, po czym nalał do dwóch szklanek bursztynowy płyn. Wskazał ręką na fotel, który stał przed biurkiem. Gdy Klaus usiadł, Marcel powrócił na swoje miejsce i podał mu szklankę. Poprawił skórzaną kurtkę, a następnie upił łyk alkoholu.
-Pełen podziw, przyjacielu - odezwał się pierwotny, przyglądając mu się. - Tajemnicze miejsce, grupka wampirów robiąca wszystko, co im rozkażesz. Jak do tego doszedłeś ?
-Miałem świetnego mistrza - odparł skromnie.
Oboje uśmiechnęli się do siebie radośnie. Wyglądali jak starzy, dobrzy przyjaciele, którzy cieszyli się spotkaniem po latach. Było jednak trochę inaczej, bo oboje nie wiedzieli, czego się po sobie nawzajem mogą spodziewać. Wiadomo jednak, że w tym przypadku to Klaus znajdował się w gorszej sytuacji.
-Robi wrażenie. Wampiry spokojnie chodzą po mieście. Fascynujące. - Pierwotny pokiwał głową.
-Co cię do mnie sprowadza, Klaus ? Bo chyba nie masz zamiaru ciągle mnie komplementować, to nie w twoim stylu.
-Chcę do ciebie dołączyć.
-Podpisać się pod moje dzieło ? No wiesz...
-Chyba jednak tak dobrze mnie nie znasz, Marcel - przerwał mu, pochylając się w jego stronę. - Dużo osiągnąłeś, to pewne. Ja mam coś jeszcze cenniejszego niż grupka zwykłych wampirów. Mam lekarstwo na wampiryzm i dwa sobowtóry - uśmiechnął się, widząc zaciekawienie na twarzy jego towarzysza. - Znajdź wilkołaki, a stworzymy armię hybryd.
"I cię zabiję" - te słowa dodał Klaus w myślach.
-Zgoda. - Oboje ścisnęli sobie dłonie.
Katherine weszła do posiadłości rodzeństwa Mikaelson widocznie wkurzona. Zaczęła szperać w szafkach. Kol przyglądał jej się ze zdziwieniem.
-Bekah, siostrzyczko ! Jesteś w domu ? - zawołał.
Nikt mu nie odpowiedział. Postanowił więc skupić się całkowicie na wampirzycy, która zachowywała się dość dziwnie. W końcu pierwotny zrozumiał, czego szukała. Katherine stanęła naprzeciwko niego, trzymając kołek w ręku.
-Zabij mnie - powiedziała spokojnie, patrząc mu w oczy.
-Zbzikowałaś ? - Zaśmiał się pod nosem, ale spoważniał, widząc minę kobiety. - Kath, ty chyba nie...
-Zabij mnie ! - powtórzyła podniesionym głosem. - Wiesz co najgorszego mogłoby mi się zdarzyć ? Przemiana w człowieka. Nie chcę znów być marną, słabą i wrażliwą dziewczyną. Straciłam rodzinę, dlatego zostanie wampirem było najlepszym, co mnie spotkało. Uciekałam 500 lat przed Klausem, ale wolę to, niż być jego workiem krwi. Nie chcę takiego życia. Wolę umrzeć. Kol, proszę cię. Zabij mnie.
Wampirzyca podała mu do ręki kołek. Pierwotny spojrzał najpierw na narzędzie, a potem prosto w czekoladowe oczy kobiety.
-Nie potrafisz ? - syknęła rozbawiona. - Zabiłeś tysiące wampirów, a mnie nie potrafisz ? Elijah ci wybaczy, a może nawet będzie ci wdzięczny, a Klaus...Znajdziecie jakiś sposób, by mu to wyjaśnić. - Pierwotny wciąż nie reagował. - Chodzi o ciebie ? Kol, masz wyłączone uczucia. Nie obchodzę cię. Możesz mnie zabić, chcesz tego.
Próbowała mu przemówić do rozsądku. Wampir wziął głęboki oddech. Przybliżył się do niej tak, że prawie stykali się ciałami. Lewą rękę skierował za plecy Katherine, do których przyłożył kołek. Wampirzyca przymknęła oczy, czekając na ruch pierwotnego.
-Mam dość spełniania poleceń wszystkich dookoła. Od teraz robię to, czego sam pragnę - oznajmił.
Katherine otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, przekonać go. Kol jednak nie pozwolił jej się odezwać. Zamknął jej wargi własnymi, a kołek wyrzucił gdzieś pod kanapę. Wampirzyca była zdziwiona, ale nie sprzeciwiała się. Ujęła twarz pierwotnego rękami i odwzajemniała coraz to bardziej namiętne pocałunki. Kol zaczął wędrować rękami po plecach kobiety, aż zdarł z niej bluzkę. Następnie w wampirzym tempie przywarł ją do ściany i zaczął pocałunkami obdarzać jej szyję. Katherine uśmiechnęła się z rozkoszy i korzystając z okazji, zdarła koszulkę z muskularnej klatki piersiowej Kola. Następnie dobrała się do jego rozporka. Pierwotny nie dał jej dokończyć. Tym razem złapał ją w okolicach bioder i nim zdążyła cokolwiek zrobić, znajdowali się na górze. Rzucił ją na łóżko, po czym sam zdjął spodnie. Pochylił się nad Katherine.
-Nie pozwolę Klausowi cię przemienić, a jeśli nawet to zrobi, to ochronię cię. Nie weźmie nawet kropli twojej krwi, czego nie mogę obiecać o mnie.
Katherine uśmiechnęła się uwodzicielsko, zgarniając włosy na bok i pokazując tym samym swoją szyję. Kol wystawił kły i od razu się w nią wbił. Katherine jęknęła, ale nie z bólu tylko z rozkoszy.
Po paru chwilach obróciła go tak, że teraz on leżał na plecach. Tym razem to ona zakosztowała pierwotnego. Wampiry zawsze uważały, że wymienienie się krwią jest bardziej intymne od seksu. Katherine i Kol mieli jednak ochotę i na to, i na to, więc szybko wrócili do namiętności, przez chwilę nie myśląc o Klausie i mając nadzieję, że jednak Elijah ukryje lekarstwo.
-------------------------------------------------------
Jak ktoś nie lubi Koltherine, to musi to przeboleć, przykro mi. Dużo osób prosiło o Klaroline, ale nie miałam jak jej wprowadzić. Jedynie mogłam sprawić, by Klaus myślał o Caroline. Chociaż niedługo pojawi się na dobre i wtedy będzie jej o wiele więcej, w końcu należy do bohaterów, którzy mają najczęściej występować.
Jak miło, że przypominasz sobie o mnie wtedy, gdy dodajesz nn :) Co do rozdziału to super :p z niecierpliwością czekam na te rozdziały w których będzie Caroline.
OdpowiedzUsuńOstatnia scena mnie oczarowała. Czekałam na to od pierwszego rozdziału tego opowiadania ;P świetnie czekam na nn :P
OdpowiedzUsuń-------------
http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/?m=1
No po prostu jestem z ciebie dumna :) Od ostatniego rozdziału minął już jakiś czas i muszę powiedzieć, że sporo się podciągnęłaś jeśli chodzi o pisanie. Jest więcej opisów, chociaż mogłoby być więcej. Błędy też się pojawiają, ale w porównaniu z pierwszym rozdziałem to jest lux. Fabuła się rozwija i przyznam się szczerze, że wciągnęła mnie na dobre. Mam tylko zastrzeżenie, bo czasem w dialogach gubię się i nie wiem kto kiedy mówi, więc mogłabyś częściej pisać, np. "powiedział Kol" lub "dodała Katherine". Było by bardziej przejrzyście, szczególnie gdy mówi więcej niż 2 osoby. Czekam niecierpliwie na nowy rozdział i życzę dużo weny! :)
OdpowiedzUsuńOla z
darkest-dream.blogspot.com :)
WOW! Świetny rozdział! Kotherine - cudo! Już czekam na NN ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie:
http://klaroline-od-nienawisci-do-milosci.blogspot.com/
Twoje blogi mnie urzekają :) Czytam i nie mogę się oderwać. Świetny rozdział. Zazwyczaj nie zbyt podoba mi się wątek Kotherine, jednak w twoim opowiadaniu jest odwrotnie. Uwielbiam ich :3
OdpowiedzUsuńŻyczę wiele weny, czasu oraz świeżych pomysłów :)
Pozdrawiam :*
Naprawdę super <3 Ostatnia scena boska ;** Uwielbiam Katherine,ma ona coś takiego w sobie,że nie rozumiem,jak można jej nie lubić :D
OdpowiedzUsuńPoza tym u mnie nn :D
Wow. końcówka : epic ! <3 Kocham Kola i Kath i co prawda ciekawa z nich para, ale... Sama nie wiem coś mi nie pasuje... Nie potrafię tego określić xD taka mini sprzeczność, a poza tym to uwielbiam ich *.*
OdpowiedzUsuńCo do całego rozdziału to na razie najmniej ciekawy jest wątek Klausa. Oczywiście mówię tylko że wolę patrzeć na życie Eljaszka i Kola ;D
A jak pojawi się Care to błagam o Klaroline ;p
No i co jest z Bex ? Hmmm... Jestem baardzo ciekawa co napiszesz w kolejnym rozdziale. Czekam i oczywiście będę cię informować o nn u mnie ;*
Pozdrawiam i weny życzę
fajny rozdział czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńHeej ;*
OdpowiedzUsuńChciałam cię tylko poinformować o NN u mnie ;*
zapraszam i pozdrawiam :
http://mikaelsonfamily.blogspot.com/
Rozdział jak zawsze świetny. Co dużo mówić, chyba nie znajdę powodu do ponarzekania :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dzięki naszym prośbom pojawiła się (w myślach Klausa) słodka Caroline. "Klaroline nigdy dość" :)
Co do rozdziału w ogóle to podoba mi się Kol i Katherine, choć przyznam, że jakoś nigdy nie myślałam o nich jako parze, czy raczej jako o kochankach :)
Jeszcze raz: cudny rozdział!
Do następnego:)
Pozdrawiam,
http://klaroline-tvd.blogspot.com/
http://the-story-of--my-life.blogspot.com/
I oto jest nowy rozdział! <3 Co tu dużo pisać? Nie mam żadnych zastrzeżeń, bardzo mi się podobało, czytało się wygodnie i przyjemnie. Świetne połączenie Kol'a i Katherine. Również mam nadzieję, że pojawi się Caroline i będzie jej odrobinkę więcej ^.- Piszesz świetnie, z każdym rozdziałem sprawiasz, że chcę czytać dalej ^^ Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na mojego nowego bloga, który stoi od niedawna. Jest już 5 rozdziałów, 6 pojawi się w tym tygodniu.
http://i-hate-this-feeling.blogspot.com/
Świetny rozdział ! AAAAAAAAA, nareszcie Kotherine, dziękuje, dziękuje i jeszcze raz dziękuje. Czekam z niecierpliwością na nn
OdpowiedzUsuńHej :) Chcę poinformować, że u mnie 4 rozdział i... Jakiś tam początek Klaroline! :)
OdpowiedzUsuń- Klaus? – Drzwi do mojego pokoju otworzyły się z lekkim piskiem. Weszła przez nie postać. Piękna blondynka o niebieskich oczach i niebiańskim uśmiechu – Caroline.
- Tak kochana? – Uśmiechnąłem się do niej promiennie.
- Wiem co zamierzasz uczynić i pomogę ci… Znajdziemy Pathericka, razem. – Te słowa zadziałały na mnie ogłupiająco „RAZEM”. Ale zaraz się ocknąłem i w odpowiednim dla siebie tępię znalazłem się przy wampirzycy.
- Naprawdę, czy to kolejny trik „paczki z Mystic Falls” pod tytułem „Caroline wykiwa tego naiwniaka Klausa abyśmy sami mogli działać . Ale powiem ci coś… Zapominacie, że jest nieśmiertelną hybrydą, która wystarczy, że kichnie, a was już nie ma. – Spojrzałem na nią złowrogo.
- To nie ich pomysł. Nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie. Rebekah i Kol uważają mnie za bezużyteczną. Wydaje mi się, że jesteś jedyny, któremu się jakoś przydam. – Odparła, zacisnęła pięści i zagryzła wargi.
- A więc dobrze… Pakuj się moja droga… Jutro rano ruszamy do Monte Carlo. Zabawimy tam trochę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dowiemy się także kim jest tajemniczy nieznajomy z 15 wieku :)
http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/
hej chciałam tylko powiedzieć że u mnie nn : http://historiadamaris152.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń_____________
+ szybko pisz kolejny rozdział ;*
Chciałam się przypomnieć z 1 rozdziałem: http://www.mrooczny-cien.blogspot.com/2013/04/ta-zdemoralizowana-rozdzia-1.html Mam nadzieję, że wejdziesz i skomentujesz. Buziaki ;)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńhttp://kobieta-ze-stali.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń+ Zapraszam na NOWEGO OCENIAJĄCO-POLECAJĄCEGO BLOGA! Możesz zgłosić swego bloga i zdobyć więcej czytelników!
OdpowiedzUsuńwww.oceniamy-i-polecamy.blogspot.com
OMG OMG cudwona moje koltherine <3 asdfghdsasdfg kol taki wreszcie pokazany nie tylko jako wieczny imprezowcz ale że potrafi coś czuć <3
OdpowiedzUsuńMiałam komentować co trzeci rozdział, ale... nie mogłam. Tą notką podbiłaś moje serce i możesz być pewna, że zostanę z Tobą do końca! Gdy czytam Twoje opowiadanie, znajduję się zupełnie w innym świecie, nie zwracam uwagi na nic poza nim i zapominam o wszystkim. Tyle Kola w jednym rozdziale! Ach! Moje marzenie się spełniło! Co prawda wolę najmłodszego Mikaelsona z Bonnie albo jakąś wymyśloną postacią, z Katherine bardzo mi się podoba. Przekonałaś mnie do tego parringu, świetnie to opisując. Masz bardzo rozbudowane słownictwo, czego z całego serca Ci zazdroszczę! Poza Kotherine moją uwagę przyciągnął element bezlitosnego Elijahy (cholera, nie wiem jak odmienia się jego imię). To jak wyrwał tej wampirzycy serce bez wahania...
OdpowiedzUsuńJestem też ciekawa, jak potoczy się życie Marcela. Na prawdę po stworzeniu amii go zabije? W końcu to Klaus, po nim można wszystkiego się spodziewać. I to jest w nim najlepsze! A więc Marcel. Umrzesz, czy nie umrzesz? Oto jest pytanie! Ale to wiesz tylko Ty :)
Pozdrawiam, Authoress.